Morze zieleni






  Nareszcie nadszedł czas, kiedy można hasać w kolorowych, lekkich sukienkach! Patrząc na rozkwitającą przyrodę, ciężkie, bordowe piwonie, fioletowe irysy mam ochotę wyglądać podobnie;). W powiewne sukienki najczęściej zaopatruję się w lumpexach - jest duża szansa na coś oryginalnego, uszytego nie  z poliestru, a do tego taniego (jeśli odzież jest na wagę). Istne szaleństwo:).

  Otulona tymże swetrem i sukienkami ostatnie dni spędzałam na łonie przyrody. Odwiedziłam koleżankę Gosię oraz pewne gospodarstwo, gdzie były cielaczki (te to dopiero potrafią obślinić;), kury, psy.
Okazało się, że Boniu ma zadatki na psa pasterskiego - do spółki z małym wielorasowcem Szogunkiem przepędzili nam stado krów, byków i cielaków. A już biegłam z otwartymi ramionami rzucać się im na szyję;)



  Odpoczywając czytałam sobie bardzo udany, czerwcowy numer "Wysokich Obcasów Ekstra".
Zrobię w tym miejscu ukłon do mojego poprzedniego posta; ach! te standardy, moda, kompleksy.
Niejednej kobiecie spodobałby się artykuł pt."Pożegnanie z kobietą do sześcianu". Bo cóż się okazuje? Tyle ile ludzi, tyle też preferencji do określonego typu urody. Moim zdaniem najpiękniejsze są osoby, które za takowe siebie uważają, akceptujące siebie.
  Niby proste, ale w dzisiejszym świecie trudno o akceptację siebie, gdyż w naszej szerokości geograficznej jest promowana twarz gładka, sylwetka fit, ustka rozdziawione w serduszko.
A oprócz tego, że dla siebie jesteśmy największymi wrogami (nikt tak nie umie mnie karcić jak ja siebie), dokładają nam też inne kobiety. Zawsze ze smutkiem czytam/słucham, gdy kobieta o kobiecie niepochlebnie się wyraża np. rozmiar biustu D uznaje za balony. I nie chodzi mi tutaj o zaniedbanie, ale raczej rzeczy, które zależą od czynników natury.
Prawda, że najprzyjemniejsze są spotkania z osobami, które nas nie oceniają ?


  Z ciekawością przeczytałam wywiad z ilustratorem Józefem Wilkoniem; min. o kreatywności dziecka.
Dawno temu usłyszałam od pewnych pań, że moje dzieci w ogóle nie mają zdolności plastycznych. Nie przejęłam się tym. Tylko trochę się zdziwiłam, gdy u starszego syna zaczęłam dostrzegać zacięcie do tworzenia - rysowania, malowania, tworzenia historyjek w zeszytach.
A najmłodszy ma z plastyki jedną z niższych ocen, bo niestaranny, szybki, niecierpliwy. Nie dziabnie idealnego rysunku jak z Disneya. Ale ile w ty emocji!
Na Dzień Mamy dostałam bukiet bzów - namalowany. Paul Klee może przewracać się w grobie z zazdrości;).


Bukiet bzów na Dzień Matki:)

 A tu kobitki, które ostatnio wpadły pod moje nożyczki. Ania i Grumpy (długo nie widziana przez Was - to chociaż gościnnie u mnie;). Fryzury niby podobne, ale boki i tył cięte inną metodą. Włosy proste i kręciołko - fale.



I tak po kobiecemu  - Rihanna (ale fajnie kręci tyłkiem;)

 

Komentarze

  1. Twoje kreacje zawsze mi sie podobaja - nigdy w nich nie jest niczego za duzo.

    A co do watku o kobietach... Ja tez mysle, ze nie wazne jest to, co mezczyzni lubia i co inne kobiety mowia. Zaakceptowanie (a nawet polubienie albo pokochanie) samej siebie jest duzo wazniejsze niz akceptacja przez innych.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne te kwiaty!!! I od razu widać że bzy.
    Spoko, mi od podstawówki mówiono, że nie zdam matury, żem za wrażliwa... Takie proroczynie-nauczycielki czasem mogą popsuć okres szkolny, i to bardzo.
    Pozdrawiam, studentka architektury i urbanistyki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W plastyku obroniłam dyplom tylko dlatego, że pewna nauczycielka kazała mi przysięgnąć, że nie będę zdawać na ASP (!). Zresztą miała coś do mnie, bo gdy na wycieczce klasowej byłam trzeźwa wmawiała innym, że jestem pijana itd.
      Jak widać nauczycielskie uprzedzenia potrafią mieć wpływ i na życie po szkole...
      W Twoim wypadku proroctwo się nie spełniło - gratuluję i pozdrawiam wrażliwą studentkę architektury:)

      Usuń
  3. ...no i ta mini..takie ładne nogi trzeba pokazywać! :))
    to pierwsze zdjęcie takie piękne!!
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Dwa aspekty przesądziły, że ośmieliłam się na komentarz:
    1.Przepięknie wyglądasz, cudna sceneria...zakochałam się ;-)
    2. I jakże trafne zdanie: "Prawda, że najprzyjemniejsze są spotkania z osobami, które nas nie oceniają ?....oj, prawda! Zastanawia mnie często, jak wielu osobom wydaje się, że tylko one wiedzą najlepiej, co jest dla mnie dobre...i to przekonanie nie ma nic wspólnego z dobrymi radami życzliwych osób (bo te akurat bardzo cenię). Z wiekiem ograniczam znajomości z osobami, z którymi mi "nie-po-drodze", ale zdarza się, że nie potrafię zareagować na słowa "...powinnaś..." Wewnętrznie się buntuję, ale co wówczas powiedzieć (wiadomo, jakie słowa się cisną na usta, ale chce się zachować twarz)?
    Pozdrawiam ciepło!
    Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli rady płyną naprawdę z życzliwości to ja się chętnie do nich stosuję, ba! za niektóre jestem do dziś wdzięczna. A te inaczej "życzliwe" rozpoznaję po tym, że zaczynam się źle po nich czuć;)
      Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam :*

      Usuń
  5. Fajnie Cię widzieć w tak pięknej zieleni (w tle i ubraniu). To prawda, że lato uwalnia z szaf kolory, wzory i w te letnie sukienki najłatwiej (i najtaniej) się zaopatrzyć;) Ale fajnie zobaczyć wreszcie Grumpy!:D
    Rzadko kupuję jakiekolwiek magazyny, korzystając z drugiego obiegu, ale chyba się skuszę na samodzielny zakup czerwcowych WO Ekstra ze względu na Józefa Wilkonia. Jestem ciekawa całości artykułu. A że szkoła to często kiepskie miejsce aby budować swój plastyczny talent, to wiem z doświadczenia! Pamiętam jak w szok wprawił mnie podręcznik do plastyki sprzed kilkudziesięciu lat, tam były konkrety, fajne rzeczy, proste, mądre zadania, no i podstawy kompozycji, a to wiedza, która przydałaby się wielu osobom. No ale ja sobie sama przerabiałam ten podręcznik. Co do Twoich synów to moim zdaniem warto budować w nich chęć rysowania. Tworzenie historyjek to bardzo przyjemna sprawa, jedno z moich bardzo miłych wspomnień z dzieciństwa i czasów nastoletnich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy byłam mała też tworzyłam historyjki rysunkowe w zeszytach i żałuję, że się nie zachowały. Wspieram moje dzieci jeśli chodzi o malowanie i nie tylko dlatego, że jestem ich mamą - myślę, że dzięki swojemu talentowi wychodzę poza szkolno-akademickie ramy. Dla mnie liczy się klimat i treść pracy, a nie żeby było "ślicznie".
      Dziękuję za fajny komentarz;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Chcesz coś napisać? Śmiało! Najwyżej odgryzę rękę jeśli nie będzie mi się podobać ;D