Codziennie



   Nie wiem jak Wam, ale zmierzch lata upływa mi w szaleństwie. W szaleństwie dnia codziennego, który zaczyna się jak wielka niespodzianka. Z dziećmi wiążą się zawsze różnorakie emocje, jest radość, pęd, rodzicielskie rozterki, zadowolenie, gdy się widzi efekt swojej pracy nad dziecięcym móżdżkiem.
Poświęcam się też swojej pasji tj. fryzjerstwu i wizażowi. Czasami wrzucę coś na insta ;)
Testuję różne odcienie farb do włosów oraz kosmetyki do makijażu.
Zawsze, jeśli coś mnie zachwyci dzielę się z Wami, całkiem bezinteresownie (tzn. nikt mi nie płaci za reklamę;).
  Ostatnio koleżanki, które działają w  Avonie, poprosiły mnie bym w pokazie kosmetycznym zajęła się makijażem pokazowym. Miałam do dyspozycji całą "kolorówkę" tej firmy i parę produktów szczególnie przypadło mi do gustu.
 Hitem w moim kufrze są kuleczki wyrównujące koloryt skóry. Szczerze się przyznam, że kulki brązujące nigdy nie wzbudzały mojej atencji, ale te to co innego. Stosuję je na utrwalony pudrem sypkim podkładzie, skóra faktycznie nabiera delikatnego kolorytu i leciutko błyszczy.
  Każda z nas w makijażu na co innego kładzie akcent; dla mnie podstawą jest wyrównanie kolorytu cery (a więc podkład, latem - krem BB, korektor pod oczy, róż do policzków) i wytuszowane rzęsy.
Podkład adaptujący Luxe jest naprawdę dobry, dosyć dobrze kryje, nie jest przy tym ciężki, nie zbiera się w załamaniu powiek lub zmarszczkach i ma faktor SPF 20 (na co zwracam uwagę odkąd zgłębiłam tajniki urody Koreanek;). Używam Nude Bodice, ale jestem dość blada;).
  Zachwycił mnie też korektor w kredce, rozjaśni nawet trudno dostępne okolice oka. Jest jak dotąd najjaśniejszym korektorem z jakim się spotkałam. W okolicach oczu mam najwięcej przebarwień: sińce pod oczyma, rano czerwone obwódki wokół oka. Po użyciu korektora od razu czuję się mniej zmęczona...na twarzy przynajmniej;).
Konturówkę do ust polubiłam za unikalny kolor, ni to naturalny, brąz lekko różowy; dobra jest też w aplikacji - miękka (to ta z wysuwanych).
  Utrwalacz do makijażu też jest dobry.
Cienie bardzo dobre, bo się nie osypują i są trwałe.

Z Avonu najbardziej cenię sobie "kolorówkę", kosmetyki pielęgnacyjne mają dla mnie za intensywny zapach, z perfum też mnie nic jeszcze nie powaliło na kolana;)

 Prezentuję się Wam w luźnej odsłonie, tak mi dobrze kiedy temp. oscyluje wokół 20 stop.
Koszula - zeszłoroczny zakup w sh, spodnie od dresu (które już w myślach łączę z trenczem, butami sportowymi, ale to bliżej jesieni;).
  Dziś w sh udało mi się kupić kurtkę bomberkę - czarną, taką lżejszą. Eh, no, faktycznie dzień pełen niespodzianek - przecież weszłam po spodnie dla syna;)).
 A czytam? "Feblika" po raz drugi. Przywraca mi równowagę.

" Z szacunku do prawdy. Prawda wcale nie jest abstrakcją, ona żyje i wciela się w ludzi i rzeczy. Rzeczywistość jest nią przepojona. Więc pewnie jest tak, że kochając rzeczywistych ludzi, kochamy prawdę, którą w sobie noszą. I nie chcemy żeby była fałszowana. " M. Musierowicz

Proste, prawda? ;)


:*

Komentarze

  1. I wiesz co - te szaleństwa dnia codziennego są najlepsze. Ja np. pamiętam różne drobiazgi, zwracam uwagę na to jak pachnie poranek (i wyczuwam tu jesień!), przygody miejskim transportem są też nieodzownym elementem moich wspomnień, nie mówiąc już o tym, że moim stałym i zupełnie niezaskakującym punktem codzienności jest czytanie książek i robienie notatek ołówkiem.

    Pozdrawiam Cię ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od szkoły podstawowej do końca liceum jeździłam miejskimi autobusami z przesiadkami - uwielbiałam to. Na przystanku spotykało się znajomych, poznawało kogoś nowego, były szczenięce zauroczenia.
      Moim stałym punktem dnia codziennego jest kizianie Bonia i kawa (książka i rozmowy z dziećmi to oczywista oczywistość;) Buziak:*

      Usuń
  2. A myśmy jeszcze chwilę temu czuli się jak w środku lipcowego upału, a tu plum, wróciliśmy w deszczową chłodną niedzielę. Zboża zżęte, kicia znosi myszy z pustego pola, wieczór taki chłodny że zatęskniłam za kominkiem... Jesień - myślę sobie.
    I za tę prawdę tak Cię lubię!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, koty szaleją z myszami, a one sobie z nami pogrywają - myszy nie koty;).
      Dobrze wiedzieć, że mnie lubisz :*

      Usuń
  3. Mam lekką obsuwę z czytaniem ostatnich postów, ale już nadrabiam zaległości - mam aż nadto czasu, bo angina mi na tydzień pozwoliła paść do łoża i przeprosić się z internetami, poza tym urlopowałam się na Średniaku w Szczawnicy, więc ąę wiadomka:) Wyobraź sobie, że razem z siostrą, która przybyła do domu rodzinnego na wakacje twardo stosowałyśmy koreańskie sposoby pielęgnacji skóry i jest szał:) Poza olejkami i ubogoskładnikowymi kosmetykami naturalnymi stosowałyśmy też pastę z liści manuka z Ziaji - jak dla mnie bombowa. Może koreańskiej cery nie mamy, ale podreperowaną swoją, owszem. Przypłaciłyśmy to wiecznymi awanturami porannymi i wieczornymi o łazienkę, ale w sumie to poczułyśmy się jak w liceum, kiedy okupowałyśmy łazienkę na dobre 1,5 godziny, a matka się darła, że zaraz wyważy drzwi:D Bardzo lubię Cię w takiej luźnej odsłonie, zwłaszcza koszulowej, bo koszule są wg mnie Twoim znakiem rozpoznawczym i bez nich byłabyś dla mnie jak Colin Farrell bez brwi. Gruby się ze mną całkowicie zgadza. Ślemy moc uścisków:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam ładniejszą cerę, nie pamiętam kiedy byłam tak blada - przez unikanie słońca;).
      Jak jedyna kobieta w domu dostęp do łazienki mam nieograniczony;)).
      Pozdrów siostrę i nie choruj.
      Pozdrów Pumisia i przekaż mu, że Migotka ma nową koleżankę w domu - Marię (ale to jeszcze dzieciak).
      Buuuuuziiiiii:*

      Usuń
  4. Ależ dziś tęsknię za taką temperaturą. Baaardzo wdzięczny zestaw! Piękny w swojej prostocie:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Chcesz coś napisać? Śmiało! Najwyżej odgryzę rękę jeśli nie będzie mi się podobać ;D