Klasa nie tylko na obcasach





    Słowo "dama" trąci myszką i rzadko można je usłyszeć w rozmowie. Gdyby się zapytać młodej dziewczyny czy chciałaby zostać damą (ale nie dworu), pewnie by zrobiła wielkie oczy. To tak jakby zapytać się chłopaka, czy chciałby zostać bohaterem (w dzisiejszych czasach?).

 Być może to sprawka upływających lat (moich;), a do tego uroku osobistego jakim odznacza się Jennifer L. Scott - z żywym zainteresowaniem przeczytałam jej kolejną książkę pt. "Szkoła wdzięku Madame Chic. Jak być damą w każdej sytuacji?".

  Dama według niej to kobieta z klasą. Na to określenie wpływa nie tylko wygląd zewnętrzny lecz i sposób bycia tzw. kultura osobista. Człowiek jest tak spójny, że po jego wypowiedziach, sposobie ubierania się, mieszkaniu itd. wiemy czego możemy się spodziewać.

  Ważne jest to, że człowiekiem z klasą stajemy się przez całe życie, to wymaga ciągłej pracy nad sobą -  i tu Jennifer ma rację.
Np. ja staram się się nie cmokać w kolejce, nie awanturować (sama nie lubię gdy ktoś podnosi na mnie głos), być punktualną, patrzeć komuś w oczy przy rozmowie.
Dobry jest fragment opisujący "walki" na wyprzedażach. To prawda, kiedy czytam o "cierpieniach" kolejkowiczów, "ofiarach" przepychania jestem zażenowana, a jednocześnie śmiać mi się chce.

  Wydaje mi się, że osoba z klasą powinna mieć ustalone priorytety.

Zaskoczyło mnie pozytywnie, zwrócenie uwagi na wysławianie się. Coś w tym jest. Bo gdybym miała wskazać na kobiety z klasą były by to: Grażyna Torbicka, Maja Ostaszewska, Magdalena Cielecka, Julia Hartwig, Joanna Szczepkowska - one wszystkie pięknie mówią.
Jeśli chodzi o mężczyzn to wskazałabym: Jana Miodka i ś.p. Bogusława Kaczyńskiego.

  Co do sposobu bycia, to po lekturze, zaczęłam pilnować się, by mieć głowę i plecy prosto (przestać się garbić); mając taką postawę naprawdę czuję się pewna siebie.




  Ludzie z klasą zawsze robili na mnie wrażenie. Pamiętam gdy parę naście lat  temu przeczytałam "Idę sierpniową" i sposób załatwienia sprawy przez Milę Borejko, gdy pani Lisiecka przyszła na skargę, bo Iduś pomalował na zielono (słusznie) jej złośliwych gagatków. Żądała ona (Lisiecka) za poniesione szkody "grubej kasy".

  " -  Proszę pani - mama Borejko wyjrzała pojednawczo zza pleców męża. - Proszę się zastanowić, ile jesteśmy pani winni... i wpaść do nas wieczorkiem, to sobie omówimy ze spokojem. O tu piszę adres. Proszę. "

  Ida pomyślała wtedy, że klasy i wdzięku jej rodzice mają pod dostatkiem.

A pamiętacie bohaterskie zachowania Marka Pałysa wobec Idy w " Pulpecji ", gdy uspokajał Idę niczym Radosław Majdan Małgorzatę Rozenek w pewnym "azjatyckim programie"?
Miał klasę.

  W książce są też poruszone kwestie ubioru i ten kto czytał wcześniejsze części, wie czego może się spodziewać: przedkładanie jakości nad ilość, zawężenie garderoby do pewnej liczby itd.
Nie traktuję tej lektury jak kalki, którą mam przyłożyć do swojego życia.
Mieszkam na wsi, a nie w Paryżu. Nie wyobrażam sobie chodzenia na co dzień w jedwabnej bluzce i spódnicy. To nie mój styl. Ale od rana w sukience? Czemu nie;)
  Dbam o to by dobrze wyglądać, nawet gdy odwożę rano dzieci do szkoły. Ot, wstaję trochę wcześniej. Dzięki temu czuję się dobrze już na początku dnia.

  Pamiętam jak w jednym z odcinków o metamorfozach Christiny Corduli, dzieci wstydziły się gdy je mama odwoziła do szkoły. Ciągle w dresach, rozmemłana, bez fryzury lub cienia makijażu.
Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie, do tego stopnia, że naprawdę pilnuję by dzieci widziały, iż mam od rana trzyma fason.
Wiadomo, że zdarzają się dni gdy mam ochotę dłużej posnuć się w piżamie (sobota zazwyczaj)lub farbuję włosy - wtedy przywdziewam moje ulubione, niebieskie legginsy. Od czasu do czasu tak po prostu lubię.
Ale uwierzcie, dresy traktuję jako pewnego rodzaju awangardę;).

  Staram się też dobierać odzienie do okazji. W ostatnim czasie miałam wysyp wesel i już wiem, że lepiej czuję się w sukienkach w stonowanych kolorach, stosownych długościach.
Na powyższych zdjęciach prezentuję się Wam w odsłonie weselnej.
Wesele zorganizowano w pięknej okolicy: wśród pól, gór, było można sobie popływać na stawie rowerem wodnym.
I poganiać kury;)).

Reasumując, polecam książkę. Trzeba przyznać, że Jennifer L. Scott ma lekkie pióro, a ja po przeczytaniu jej książek jakoś zawsze czuję się lepiej ze sobą i mam ochotę popracować nad pewnymi kwestiami;).

  A dla Was kto jest kobietą z klasą? I w ogóle czy chciałybyście być tak określane?

(Hmmmm...w sumie co za pytanie!;)))

 

Komentarze

  1. Hmm zestawienie słów "kobieta z klasą" kojarzy mi się z elegancką panią w garsonce, na obcasach koniecznie i z włosami na gładko w kok.. czyli przynajmniej dla mnie nie najciekawiej;) Natomiast już samo określenie, że ktoś "ma klasę" przywołuje więcej skojarzeń. Wracając do pytania to "kobieta z klasą" w takim wydaniu w jakim to (bardzo zgrabnie) opisałaś, byłaby zdecydowanie komplementem. Myślę, że w "posiadaniu klasy" istotnym aspektem jest cenienie samej siebie. Kobieta, która siebie samą lubi i ceni będzie dbała o swój rozwój i wypoczynek, będzie też mieć więcej cierpliwości dla innych. No i taką nieudawaną pewność siebie widać i to chyba (w części przypadków) jest ta klasa:)
    P.S. Bardzo ładny weselny komplet, taki z klasą właśnie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komplement:)
      Trafiłaś w punkt - cenienie siebie lub inaczej szacunek do własnej osoby ma wpływ na to jak traktujemy innych.
      Garsonka...jak dawno jej nie widziałam na jakiejś kobiecie - nawet na weselu, w banku, gdziekolwiek. Chyba gatunek na wymarciu;)

      Usuń
  2. Ja słysząc kobieta z klasą, widzę kogoś, kto potrafi dostosować zachowanie do sytuacji, ma kulturę osobistą, szanuje innych i dużo pozytywnego ciepła, które w jakiś sposób uszlachetnia. To taka osoba, która się nie wywyższa i lubi życie.

    Cudnie wyglądasz!
    I chętnie zerknę do tej książki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kobieta z klasą - jest (moje pierwsze skojarzenie) opanowana.
    Dlaczego opanowana? Ano właśnie... Wynika to z pewności siebie.
    A tego można się nauczyć.
    Przytoczyłaś kilka sytuacji z Jeżycjady.
    Oj, w tych książkach aż kipi od dobrych przykładów kobiet z klasą (Gabrysia!).
    A do tego Autorka pokazuje, że życie czasem utrudnia zachowanie klasy oraz że człowiek uczy się przez całe życie.
    Po to mamy świadomość, po to myślimy, aby suma summarum nawet z opałów wychodzić z klasą, i przez całe życie dążyć do doskonałości (nie perfekcji, ale lepszej wersji samej siebie ).
    Przychodzą mi na myśl sceny z udziałem lekko neurotycznej Natalii czy rozhisteryzowanej Idy.
    Do poradników podchodzę z dystansem, ale chętnie zajrzę do "Szkoły wdzięku" :)
    Bardzo ciekawy wpis.
    Fryzura i cały "look" - flawless. (Uwielbiam język polski, przymiotników w nim nie brakuje, ale ostatnio uczę się nowych słówek ang., douczam, przypominam sobie - kilka dziennie. Wszak kobieta z klasą jest kosmopolitką, choćby wirtualnie :) ).
    Pozdrawiam z zalanego słońcem biura :)
    Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W momencie kiedy miałam już dość książek typu "wszyscy zaczęli pisać" albo spisany wywiad (rozczarowała mnie książka o DJ Wice) w ręce wpadła mi ta o Madame Chic i Dale Carnegiego (3 zł na wyprzedaży). Traf chciał;)
      Nawet Mili Borejko zdarzało się stracić cierpliwość (gdy nazwała Pulpeta głupią). W końcu nie o to chodzi by być chodzącym ideałem lub perfekcjonistą (neuroza).
      W swoim otoczeniu, mogę wskazać kobiety z klasą - za taką np. uważam byłą wychowawczynię mego młodszego syna i woźną.
      Dzięki Tobie wiem co znaczy flawless - miło;)
      Pozdrawiam z rozćwierkanego miejsca :*

      Usuń
  4. oj, mimo iz człowiek uczy się ponoć całe życie, czasem pozostaje osłem w pewnych kwestiach ( czyt. JA :) Jestem bezklasową nerwuską. Mozna mnie wyprowadzić z równowagi małym paluszkiem. Ćwiczę się w kwestii opanowania i cierpliwości, ale ...no ludzie sa takimi burakami, że na mnie tez przechodzi, nie znoszę głupoty, wredoty i bezmyslności, musze wytknąć. Może wytykamy to , co sami sobą reprezentujemy, co w nas samych siedzi. Łokropna ze mnie czasem zołza, a z drugiej strony cudowna matka, żona i kochanka (męża;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo czasem działamy na zasadzie lustra. Postanowiłam sobie, że nie dam się wodzić za nos czyimś humorom i poglądom. Jak postanowię, że chcę być szczęśliwa np. w poniedziałek to tak będzie;)) A po czterdziestce to już mi coraz bardziej zwisa - w sensie mentalnym;)

      Usuń
  5. Weselna odsłona robi wrażenie, a z tyłu rozcięcie - sexy klasa ;) Nie dotarłam jeszcze do tej serii - nadrobię zapewne. Dla mnie kobieta z klasą to była zawsze Gwyneth Paltrow - ogólnie uwielbiam ją, a "Wielkie nadzieje" z jej udziałem (jaka ona była tam piękna) - byłam kilka razy w kinie, a i do tej pory zapiera mi dech. Z naszego podwórka to Magdalena Cielecka - taka nasza Gwyneth ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Gwyneth ma taką klasyczną urodę blondynki, tak samo jak Magda Cielecka - piękne są, opanowane i tajemnicze.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Chcesz coś napisać? Śmiało! Najwyżej odgryzę rękę jeśli nie będzie mi się podobać ;D