Bez wzorca






"Ciuch nie czyni Cię ładniejszym" - owym tytułem zaczyna się wywiad z Vasiną projektantką mody i stylistką (stworzyła wizerunek Brodki) w jesiennym "Przekroju".

  Ha! I bądź tu mądry i pisz wiersze, a wszystko co dotychczas słyszałaś w programach o metamorfozach wyrzuć przez okno.
Czyż nie o to chodzi żeby być ładniejszym, a wtedy pokocham siebie, innych, moje problemy zaczną się rozwiązywać?
Wiem, to duże uproszczenie, ale bardzo podoba mi się stwierdzenie Vasiny, iż ciuch żyje na osobie i to ona "coś" dodaje do niego, a nie odwrotnie.
  W blogach, modzie street najbardziej podoba mi się gdy widzę na zdjęciu "osobę"; dzięki ubraniom mogę wyczuć jej temperament, charakter, co lubi - jest to opowieść o konkretnym człowieku, a nie o trendach i statusie finansowym. Dlatego moim zdaniem (najmojszym, więc proszę się nie przejmować) często bywa, że najlepiej ubrane osoby to te, które nie są związane z branżą mody. To aktorzy, artyści, kuratorzy sztuki, pisarze, poeci itd.
  Mam wrażenie, że jeśli ktoś jest cały trendy i do tego jest chodzącą reklamą, to zostaje przez to przytłoczony, zagruzowany metkami - trudno mi wtedy dostrzec "to coś".
To by tłumaczyło, czemu są osobowości, które w prostym t-shircie i dżinsach wyglądają bardzo ciekawie. To jest możliwe, bo  na odbiór całości składa się mimika, mowa ciała, fryzura.

  Wydaje mi się, że jeżeli akceptujemy siebie, to nie będziemy potrzebowały "szukać swojego stylu", gdyż mamy go w sobie. Wystarczy tylko przestać myśleć: "to głupie", "nikomu się to nie spodoba", "większość moich koleżanek się tak nie ubiera", "to nie jest modne", "jestem na to za stara/za młoda", "to co myślę, nie pokrywa się z tym co mówią autorytety modowe/styliści".
Może i brzmię jak Coelho, albo jak ktoś kto odkrył Amerykę;), a co tam, dzielę się z tym do czego ostatnio doszłam.
  Cieszę się, że Vasina wypowiedziała te słowa: "Wkurza mnie, gdy słyszę o projektowaniu dla silnej, świadomej siebie kobiety. Nie o to chodzi!"
Mnie to też irytowało, bo momentalnie wiedziałam, że nie jest to dla mnie.
Owszem potrafię być silna (i słaba zarazem w tych samych proporcjach i nie wiem czy "niestety"), jestem świadoma (praw i obowiązków;), ale najczęściej takie hasła mają dotrzeć do bizneswoman, dla których świat stoi otworem; świat z reguły miejski.
No tak, następnymi hasłami, które mnie denerwują to: "elegancja miejska", "miejski szyk".
  A ja jestem wiejska, slow i świadoma, ale lubię się ładnie ubrać, i co?

Do broni i na barykady! - taki mnie skurcz buntowniczy chwycił;)).
Spokojnie, po prostu lubię, gdy jakiś artykuł wzburzy we mnie krew, a potem upuści ją, wmasuje balsam kojący i da kopa ku odwadze.



  Tak reasumując to cały, jesienny Przekrój jest super, jak zwykle zresztą. To już robi się nudne;).

Dzisiaj otuliłam poje popiersie w cienkiej koszulinie (H&M sprzed roku), grubą kurtką (Bershka); a na przekór kurtce - szpile (trzyletnie starocie;), spódnica - sh.

Miłego tygodnia!:)

Komentarze