Heloł październik!








  "Wrrrr, wrrrrr" - włączało mi się się nazbyt często, a twarz migająca w lustrze jakaś taka mglisto  - zielona z podkrążonymi oczami. Śnięcie o śnie.
Oho, to znak, że czas na reset, oddech, ucieczkę od rzeczywistości. Okoliczności sprzyjały, bo i piętnasta rocznica ślubu strzeliła, możliwość dwóch dni urlopu się pojawiała; to dawaj, jedziemy nad morze i to pociągiem, jak w podróż poślubną. A co tam dupki tylko samochodem będziemy wozić.
Ahoj przygodo!







  Padło na Sopot, bo i mały, aczkolwiek w weekendy tłumy niczym na moście Karola w Pradze, jeno łebki i niebo widać oraz panie w dziwnym przykurczu przyciskające torebki do boków.
Postanowiłam sobie jednak, że nie będę zważać na pory dnia; będę spała kiedy mam ochotę, jeść bez względu na porę dnia, więc na molo wyszliśmy z mężem tuż po zachodzie słońca. Wtenczas było prawie pusto i klimatycznie.
 Zaliczyliśmy "Botoks" w Multikinie, osławioną zupę rybaka w Przystani i cudowne spotkanie towarzyskie z Lolą i jej psem Korełem, w którym z miejsca się zakochałam.
 A spotkanie odbyło się w knajpie Dwie Zmiany, w której czułam się niezwykle swojsko; za sprawą wystroju, pysznego jedzenia (zjadłam gnocchi, grzanki z awokado, ciacho ze słonecznikiem, a kawa latte była z nutką soli - pychota!) i japońskiego poczucia humoru z toaletą w tle (vide - fotki)
  Co ważne, mimo tak dobrego żarcia, knajpa nie była przeładowana, także higiena przestrzeni - zachowana.
Chrapałam, spacerowałam i spędzałam czas w sklepie ze śmiesznymi rzeczami - zostawiłam tam większość kasy (prezenty dla dzieci i poprawiacz humoru dla siebie; np. mega różowe etui na okulary).
  Pokój w hotelu był tak w moim stylu, że czułam się jak w domu. Przestrzennie, jasno i prosto. Wielkie małżeńskie łoże, że aż się skakać chciało; wielka kanapa, pufy. Pyszne śniadania w formie szwedzkiego stołu, miła obsługa; z klasą bez "ą", "ę".
  Polecam Villę 21 na weekendowy wyjazd we dwoje i nie tylko. Sama, jeśli tylko się gdzieś wybieram przeglądam blogi, czytam opinie. Jeśli nie lubisz hałasu i tłumów, a cenisz sobie komfort bez zadęcia, to jest to idealne miejsce.
 Naprawdę potrzebowałam tego czasu, oddalenia się, wyspania (choć przydałoby się jeszcze), łyku inspiracji na wielu płaszczyznach.
 Dzięki temu wyjazdowi rozjaśniło mi się w głowie odnośnie spraw, które zamąciły mi myśli, podjęłam jedną decyzję, co do której miałam wątpliwości, stwierdziłam też, że obieram nieco inny kierunek odnośnie mody niż zamierzałam;).
 Mózgownica została przewietrzona i coś świeżego się w niej nawet zalęgło.
A najważniejsze, że z nową energią rozpoczynam październik - Helloł!

:))))

Komentarze