"A chrzanię to!"*
I znów liście na szybach samochodów, przyklejają się i się gapią. Natręciuchy.
Niby lato miało powrócić, ale nie mogę zignorować tej wilgoci jesiennej, która przenika mury domu i moje ciało. Pachnie inaczej. Sennością i refleksyjnością (może ciut zgnilizną).
Cienkie, letnie spodenki i sukienki załadowałam do skrzyni. Wyjęłam ciepłe swetry.
Ta zielona koszula w moim ulubionym odcieniu zielonego już niedługo ustąpi miejsca czemuś mniej przewiewnemu. Jak widać zabezpieczyłam się na chłody...moje rozwalające się botki znalazły zastępstwo - brązowe zamszaki (imitacja zamszu - jak uczciwie donosi producent) nabyłam w H&M. Do tego boyfriendy Acne wygrzebane w lumpie. Ach, marzyłam o takich spodniach, podsycana wizjami zamieszczonymi na Totokaelo. Mam jeszcze swetro-wielkoluda Acne od Lili - ale i do tego dojdziemy;).
Dzieci są w szkole, a dla mnie zaczęły się wakacje;).
Tak przewrotnie o dzieciach będzie, bo chociaż one w szkole, parę kilometrów i godzin dalej, mogę chwilę odetchnąć...to jednak miło zatęsknić:)
Uważam, że warto podzielić się z Wami książkami, a raczej polecić dwóch autorów, którzy zawsze robią na mnie dobre wrażenie. To Janusz Korczak i Wojciech Eichelberger.
Co to znaczy dobre wrażenie? Ano, to że po przeczytaniu takiej książki, czy artykułu mam ochotę być lepszą mamą, bardziej zrozumieć dziecko i jego bezbronność. Zatrzymać się, może zawrócić i zacząć wszystko do nowa. Książki tych autorów są pisane jakby z perspektywy dziecka. Pamiętam, kiedy byłam nastolatką i wpadła mi w ręce książka Korczaka, pomyślałam: "Ma gościu rację, właśnie tak dziecko chciałoby być traktowane".
Dziś sama jestem mamą, rzekłabym - nieidealną. Twierdzę jednak, że nie ma idealnych rodzin, a gdyby jakaś za taką się uważała, to przeszły by mnie dreszcze...
Jestem zdania, że środowisko mam to najbardziej osądzająca siebie nawzajem grupa. Ja nie lubię tego typu emocji, staram się nie osądzać. Kiedyś usłyszałam, że to my rodzice jesteśmy najlepszymi terapeutami dla swoich dzieci.
Jakiś czas temu Wojciech Eichelberger pomógł mi mailowo w sprawie, w której nie mogłam sobie poradzić...bardzo skutecznie, jednak warto tu wspomnieć o jego takcie i delikatności.
Takt i delikatność...właśnie, mimo, iż treść daje do myślenia i wymaga, to rodzic nie czuje się potępiony i osądzony, ale jakby "przytulony".
Dlatego tak lubię książki tych panów.
"Cenę ma piękny dzień jesieni, gdy słońce rzadziej, wiosną i tak zielono. Wystarczy byle jak, mało do szczęścia potrzeba - zbędne starania. Pośpiesznie, niedbale je zbywamy. Lekceważymy mnogość jego życia i radość, którą dać łatwo." J. Korczak.
Co mnie zdumiewa w moich dzieciach?
Ich niesamowite poczucie humoru.
Jemy sobie w trójkę obiad. Coś mi się przypomniało i zaczynam kazanie Piotra Skargi skierowane do młodszego. I nabieram rozpędu, i rozkręcam się, mimo, iż zaczynam mieć poczucie ekhm...obciachu.
Nagle mój starszy syn: "- A chrzanię to!"*. Omal się nie oplułam botwinkową, bo wszyscy naraz parsknęliśmy śmiechem. Sytuacja uratowana, tfu - rozładowana.
Później mi syn powiedział, że to z "Mikołajka", tak wyraził się korepetytor podczas próby wpojenia Mikołajkowi zasad matematycznych.
Mój syn podczas tej opowieści uśmiechnął się szelmowsko i coś mu w oku błysnęło. Albo mi się tak zdawało...
Życzę Wam miłego dnia pt. a chrzanię to!:)
Niby lato miało powrócić, ale nie mogę zignorować tej wilgoci jesiennej, która przenika mury domu i moje ciało. Pachnie inaczej. Sennością i refleksyjnością (może ciut zgnilizną).
Cienkie, letnie spodenki i sukienki załadowałam do skrzyni. Wyjęłam ciepłe swetry.
Ta zielona koszula w moim ulubionym odcieniu zielonego już niedługo ustąpi miejsca czemuś mniej przewiewnemu. Jak widać zabezpieczyłam się na chłody...moje rozwalające się botki znalazły zastępstwo - brązowe zamszaki (imitacja zamszu - jak uczciwie donosi producent) nabyłam w H&M. Do tego boyfriendy Acne wygrzebane w lumpie. Ach, marzyłam o takich spodniach, podsycana wizjami zamieszczonymi na Totokaelo. Mam jeszcze swetro-wielkoluda Acne od Lili - ale i do tego dojdziemy;).
Dzieci są w szkole, a dla mnie zaczęły się wakacje;).
Tak przewrotnie o dzieciach będzie, bo chociaż one w szkole, parę kilometrów i godzin dalej, mogę chwilę odetchnąć...to jednak miło zatęsknić:)
Uważam, że warto podzielić się z Wami książkami, a raczej polecić dwóch autorów, którzy zawsze robią na mnie dobre wrażenie. To Janusz Korczak i Wojciech Eichelberger.
Co to znaczy dobre wrażenie? Ano, to że po przeczytaniu takiej książki, czy artykułu mam ochotę być lepszą mamą, bardziej zrozumieć dziecko i jego bezbronność. Zatrzymać się, może zawrócić i zacząć wszystko do nowa. Książki tych autorów są pisane jakby z perspektywy dziecka. Pamiętam, kiedy byłam nastolatką i wpadła mi w ręce książka Korczaka, pomyślałam: "Ma gościu rację, właśnie tak dziecko chciałoby być traktowane".
Dziś sama jestem mamą, rzekłabym - nieidealną. Twierdzę jednak, że nie ma idealnych rodzin, a gdyby jakaś za taką się uważała, to przeszły by mnie dreszcze...
Jestem zdania, że środowisko mam to najbardziej osądzająca siebie nawzajem grupa. Ja nie lubię tego typu emocji, staram się nie osądzać. Kiedyś usłyszałam, że to my rodzice jesteśmy najlepszymi terapeutami dla swoich dzieci.
Jakiś czas temu Wojciech Eichelberger pomógł mi mailowo w sprawie, w której nie mogłam sobie poradzić...bardzo skutecznie, jednak warto tu wspomnieć o jego takcie i delikatności.
Takt i delikatność...właśnie, mimo, iż treść daje do myślenia i wymaga, to rodzic nie czuje się potępiony i osądzony, ale jakby "przytulony".
Dlatego tak lubię książki tych panów.
"Cenę ma piękny dzień jesieni, gdy słońce rzadziej, wiosną i tak zielono. Wystarczy byle jak, mało do szczęścia potrzeba - zbędne starania. Pośpiesznie, niedbale je zbywamy. Lekceważymy mnogość jego życia i radość, którą dać łatwo." J. Korczak.
Co mnie zdumiewa w moich dzieciach?
Ich niesamowite poczucie humoru.
Jemy sobie w trójkę obiad. Coś mi się przypomniało i zaczynam kazanie Piotra Skargi skierowane do młodszego. I nabieram rozpędu, i rozkręcam się, mimo, iż zaczynam mieć poczucie ekhm...obciachu.
Nagle mój starszy syn: "- A chrzanię to!"*. Omal się nie oplułam botwinkową, bo wszyscy naraz parsknęliśmy śmiechem. Sytuacja uratowana, tfu - rozładowana.
Później mi syn powiedział, że to z "Mikołajka", tak wyraził się korepetytor podczas próby wpojenia Mikołajkowi zasad matematycznych.
Mój syn podczas tej opowieści uśmiechnął się szelmowsko i coś mu w oku błysnęło. Albo mi się tak zdawało...
Życzę Wam miłego dnia pt. a chrzanię to!:)
Ja jestem na etapie "w nic się nie mieszczę" i wszystko mam w ....... z przyzwoitości nie będę kończyć. Zazdroszczę Ci tych boyfriendów, botków i zielonej koszuli i mam nadzieję, już za chwilę sama ubrać się w coś podobnego :)
OdpowiedzUsuńCzytałam Twój ostatni wpis - trzymam kciuki!:)
UsuńZnając Ciebie, szybko dojdziesz do formy:)
Zazdroszczę wakacji ;-) U mnie koszmar powrócił - odrabianie lekcji , trwające dwie, trzy godziny, choć można w 45 minut, ale po co się skupiać... Maciek jakoś nie polubił Mikołajka. A Twój strój - cała Ty! Chciałabym nie musieć kombinować jak ubrać się do pracy i jednocześnie czuć sobą. Nie wychodzi mi.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o odrabianie lekcji, to nie ma to jak kombinowanie - ono najwięcej czasu zabiera - ale dziecko tego nie pojmuje;)Czasami i dało by odrobić w 15 min, ale kiedy włącza się "kolega na mnie czeka, chcę iść na dwór" - wyłącza się myślenie;)Tak, trzeba mieć duuuużo cierpliwości;)
UsuńMoje dzieci odnajdują siebie w "Mikołajku"- jest banda, jest szkoła. Starszy upodobał sobie Alcesta, a młodszy Kleofasa - całkiem słusznie.
jakie fajne gacie! i do tego Acne! wymiatasz Magda. Buciorki też mi się uwidziały, a były czarne?
OdpowiedzUsuńoj tak, rodzic powinien być najlepszym terapeutką dla swoich dzieci. niestety bardzo często w praktyce wygląda to zupełnie inaczej...
A poczucia humoru.. no cóż, mając takich rodziców - nie można mieć innego niż niesamowite. :-D
''a chrzanię to'' - dla mnie jak znalazł!
ow, "fuck it" - w wersji anglosaskiej ktore tak genialnie wypowiadał Hugh Grant co w jego ustach zupelnie jak wulgaryzm wowczas nie brzmialo, wlasnie jak to chrzanie to;) macierzynstwo to tez codzienna dla mnie lekcja: cierpliwosci, kreatywnosci, empatii, zrozumienia...i konczac dzien rachunkiem sumienia co dzien obiecuje sobie poprawe..moje dziecie w trudny wiek wchodzi a pewnie im dalej tym gorzej bedzie, bo to w koncu odrebny czlowiek jest ze swoim wlasnym zdaniem...i chyba o te droge chodzi..
OdpowiedzUsuń@ruda - były czarne, ale trochę o innym kroju. Dzięki za miłe słowa:)
OdpowiedzUsuń@Sigrun - przy dwójce dzieci to trzeba wręcz modlić się o cierpliwość;)Hugh Grant...masz rację;)
Dziecko też człowiek - trzeba się tego trzymać:))
OdpowiedzUsuńMnie się od gimnazjum zaczęły problemy nastolatkowe...Ciężko sobie wytłumaczyć, że nie jest się rodzicem idealnym, ale trzeba..
Boy friendy na kimś zawsze mi się podobały - na Tobie też:D Jak i zieleń!
kurna, ale miałaś szczęście z tymi dżinsami! super są!
OdpowiedzUsuńTo TE botki H&Mowe. Ładne! i takie właśnie boyfriendy chciałabym mieć. W sumie są w H&M podobne, ale czekam, a nuż na wyprzedaży wszystko po 5zł w lumpie trafią się podobne;) i w zieleni Ci ładnie:)
OdpowiedzUsuńTak sobie myślę o rodzicielstwie i raz wydaje mi się, że to musi być naprawdę piękna przygoda, a raz, że katorga, a prawda pewnie jest pośrodku;)
Ostatnio idąc moją ulubioną trasą spacerową zauważyłam, że znacznie się zwęziła. W 3/4 pokryta jest kolorowymi liśćmi. A jeszcze niedawno szliśmy z mężem obok siebie i spokojnie mogła nas minąć druga para. Teraz, jeżeli nie chcę się deptać po tych liściach trzeba iść gęsiego :) Teoretycznie oczywiście, bo szuranie butami po liściach jest mimo takiego wieku wciąć przyjemne :)
OdpowiedzUsuńChętnie poczytałabym takie książki, może łatwiej będzie mi zrozumieć, że można być dobrym rodzicem i w końcu na coś się zdecyduję... szkoda, że nie mam prostego dostępu do tych książek, a proszenie kogoś wiązałoby się z mnóstwem pytań, na które wypadałoby odpowiedzieć :)
Świetnie rozumiem atmosferę przy stole, czasami w największych spięciach z mężem potrafimy na siebie się spojrzeć i roześmiać. Czasami bez słów :)
Zestaw bardzo mi się podoba... robi coś takiego fajnego z sylwetką. Niby obie rzeczy trochę ją poszerzają, ale tak proporcjonalnie, że fajnie to wygląda. Super :)