Śladami Jeżycjady:)



Spędziłam jedno popołudnie w Poznaniu, a wcześniej miałam w głowie już gotowy plan, który skrystalizował się gdy Ania wysłała mi mms-em plan zwiedzania Jeżyc (kochana, rozczuliła mnie tym).
Było zimno i trochę ciemno. Ale to żadna przeszkoda dla wielbicielki Jeżycjady. Latałyśmy z Anią i jej mężem, z czerwonymi nosami, uzbrojone w giwery.
Pierwsze co ujrzałam to Rynek Jeżycki. Chyba już zawsze będzie mi się kojarzył z menelem, który od razu zwrócił uwagę na sprzęt Ani, pomijając mojego Pentaxa milczeniem - zostało mu to wspaniałomyślnie wybaczone;).


"Stragany ze stosami niedojrzałych jabłek, wiadrami pełnymi nagietek i mieczyków, hałdami brudnej marchwi i słoików z chrzanem; beczki z kwaszoną kapustą i ogórkami; kolejki po ziemniaki i kalafiory; ruchliwy, warczący, zwarty i poirytowany tłum rojący się w przejściach. Kwik dzieci, wrzask handlarek, warkot ciężarówek, jękliwy pisk zakręcającego tramwaju, chmura spalin z lawirujących w tłoku samochodów, chmurne niebo nad tym wszystkim, solidne dziewiętnastowieczne kamienice wokół."
("Kłamczucha")


Już na pierwszej stronie "Szóstej klepki" jesteśmy prowadzeni przez ulicę Słowackiego. Jest ranek, zimno, a gdyby spojrzeć w górę, może ujrzelibyśmy Bobcia, który bawi się w Nerona. Li i jedynie.;)


To właśnie po tych schodach wbiegała Matylda ( de la Mole aka Stągiewka;). Już wtedy zarzucała na Macieja Ogorzałkę swe robaczywe sieci. Na szczęście "nie był głupi" (dojście do prawdy wymagało bolesnych doświadczeń) i na koniec "Opium w rosole"  wbiegał tam radośnie z Kreską i Gieniusią;). Tędy też sunęła Cielęcina na spotkanie z brodaczem. Opera poznańska.


To nie Geniusia galopuje przez Most Teatralny, próbując dogonić Maćka; to nie Aniella zmierza do domu Mamerta. To tylko moja skromna osoba;).


"Most teatralny, równoległy do Dworcowego, przerzucony jest nad dziesiątkiem torów kolejowych. Kończy się zielonymi zaroślami, które należą do małego parku, lub raczej zieleńca, zwanego powszechnie "Teatralką".
Różne postacie przebiegały przez ten park, pamiętacie które?;)


Czy to ma być ta nieduża piętrowa willa, z wnętrza której wydobywał się głos Mamerta, śpiewającego "Sing-Sing"?;)


W tym to hotelu Merkury ciotka Lila umówiła się z przyjaciółką, a Aniela została wzięta za Franciszkę Wyrobek, w którą to rolę się tak sugestywnie wcielała w domu Pawełka Nowackiego.


"(...) aż pod sam kościół Dominikanów, którego dwie identyczne, białe wieże wznosiły się wysoko ponad kwadratowym dziedzińcem." ("Żaba") Do tego kościoła chodzili Borejkowie w czasie różnych świąt i uroczystości (weselnych;), to tu śpiewała Laura.
Mnie zauroczyło wnętrze kościoła - proste, piękne...

Zmęczyliście się? Bo ja trochę;)
Więc dla rozrywki trochę prywaty:


Ania zaciągająca się świeżym powietrzem;).

Cel-pal!

Pies mnie zauroczył...

A pan zamroczył (ale tylko czysto platonicznie;). Piękni są w tej czerni, obydwoje w sympatycznych postawach. Życzliwość i uśmiech - to czyni faceta niesamowicie atrakcyjnym;).
Ciekawostka: Zdjęcie przedstawia tył kamienicy przy Roosevelta 5, a po prawej znajduje się ul. Zacisze.

A to szpital, w którym mama Borejko była operowana, bodajże w 1977r.


Stoję sobie blisko pana Paszkieta, czyli przy ulicy Krasińskiego. Może znajdę pracę jako dama do towarzystwa?;) Czytając "Idę sierpniową" ślinka mi ciekła na te wszystkie wypieki pani Basi. Jako psiara, chciałabym też poznać psa Lucypera;).




Wreszcie! Dotarliśmy! Secesyjna kamienica przy ul. Roosevelta 5, mieszkanie Borejków (parter). W każdej części Jeżycjady dużo się dzieje na tej ulicy, aczkolwiek we "Wnuczce do orzechów" jak gdyby najmniej - czyżbyśmy powoli zaczęli żegnać się z tym miejscem?


Jeśli jeszcze jesteście w stanie wytężyć mózgi, to wyobraźcie sobie, że tędy wbiegają: Kreska, Maciek, Dambo, a wolno wchodzi wspaniały profesor Dmuchawiec...

Wiecie co? Dzięki wyobraźni można wiele zobaczyć i poczuć się naprawdę bogatszym.
Pewnie trochę Was wymęczyłam, siebie przy okazji też (mój blog nie pamięta tylu zdjęć w jednym poście!), lecz mam nadzieję, iż też zachęciłam wielbicieli Małgorzaty Musierowicz, by ruszyć śladami bohaterów jej książek.
Życzę Wam wspaniałych obrazów pod powiekami - ja idę spać;).

Przepraszam, za ewentualne błędy, mogłam się zaplątać, coś poplatć...eee tam. Pal sześć;)
To pa!:*

Ps. Zdjęcia: ja, Ania i Michał - dzięki kochani!

Komentarze

  1. Kurczę chyba wrócę do książek Małgorzaty Musierowicz, bo takiego mi smaka narobiłaś, że ach! Tak sobie pomyślałam, że skoro lubisz takie miejskie eksploracje to koniecznie powinnaś wziąć udział w jakiejś grze miejskiej (mieszkałam przez jakiś czas we Wrocku i często tam organizowali takie gry), bo nie dość, że bawisz się przednio, to jeszcze masz okazje poznać różne zakamarki miasta, jego historię itp. Oczywiście wszystko zależy od tematyki, jaką podejmuje gra. Sama obecnie pracuję nad grą miejską dla mojego małego miasteczka, bo stwierdziłam, że skoro mam zabawki, a nie mam piaskownicy to sama sobie ją wybuduję i jeszcze wciągnę do zabawy innych :) Poza grą miejską są jeszcze inne gry terenowe jak np. geocaching (dla posiadaczy GPS-ów) czy questing (questing jest nie tyle grą, co metodą na poznawanie rozmaitego dziedzictwa: kulturowego, historycznego, czy też przyrodniczego danego regionu, określany również mianem „turystyki z zagadkami”, lub narracji towarzyszącej zwiedzaniu, łączy w sobie elementy różnych gier terenowych: podchodów i harcerskich zabaw patrolowych, ukoronowaniem gry jest oczywiście odnalezienie „skarbu”). W razie czego chętnie służę informacją,bo się solidnie doedukowałam przy okazji redagowania artykułu dotyczącego właśnie gier terenowych. Nasermater, ale się spisałam :D Pozdrawiam serdecznie jak diabli. Patyczak.
    P.S. Fajnych zdjęć nigdy za wiele :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo za ten post. Jestem nową czytelniczką bloga. Uwielbiam książki Małgorzaty Musierowicz i czytam je już od ponad 25 lat ;-).
    To moje książki na "poprawę humoru". Zawsze miałam ochotę zwiedzić Poznań pod tym kątem,ale ciągle jakoś było mi nie po drodze, więc cieszę się bardzo,że dzisiaj zrobiłam to wirtualnie. Dziękuję i pozdrawiam! Aneta

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten post uświadomił mi, że spokojnie mogłabym wrócić do Jeżycjady i przeżywać z całą serią powtórnie czytelniczy pierwszy raz, bowiem to co mam w pamięci nie łączy się ani trochę w całość;)

    OdpowiedzUsuń
  4. @Patyczak - To smacznego;). Z kolei ty narobiłaś mi smaka na gry miejskie. Nigdy nie brałam udziału, ale na pewno spodobało by mi się. Czekam więc na wiosnę;) Jak by co to zapukam na Twojego maila. Buziak:*
    @Aneta - Witam, dziękuję i pozdrawiam!:)
    @Panna Lila - to się nazywa - odświeżanie pamięci;)

    OdpowiedzUsuń
  5. To ja dziękuję za wizytę! Za miłą przygodę. Za dobrą energię, która do teraz nie wyparowała!
    Pięknie to wszystko opisałaś.
    Oprowadzanie Cię po Jeżycach było dla mnie wielką przyjemnością, (mimo, że ja anty-poznańska) i z chęcią jeszcze nie raz bym to z Tobą powtórzyła :D.
    (pan w czerni był świetny, do teraz o nim ( i jego psie hehe) myślę. oczywiście ma się rozumieć czysto platonicznie. oczywiście. )
    Buziak! :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Poznań. Ileż to razy przebiegało się Mostem Teatralnym pędząc na szybki obiad między wykładami^^ Fajne wspomnienia powróciły za sprawą Twoich zdjęć.
    Do Jeżycjady i ja wracam po latach. Właśnie zaczęłam kompletować swoją prywatną kolekcję, a Starsza chwyciła bakcyla :) Ależ raduje się tym moje matczyne serce. Długo czekałam na ten moment wtajemniczenia ;).

    OdpowiedzUsuń
  7. Widzę, że z ciebie prawdziwa, zaangażowana fanka:)żałuję, że mnie ostatnio nic tak bardzo wciąga, coby mieć ochotę na dalsze eksploracje. Muszę przyznać, że skutecznie zachęcasz do powrotu do Jezycjady i dzieciństwa :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Na to czekałam! Będę sobie wracać do tego posta niejednokrotnie!
    Najdłużej zapatrzyłam się na wieżyczkę, w której Cesia Żak zamknęła się przed prawie całym światem i światu na dobre to wyszło! Może dlatego, że jestem świeżo po lekturze Szóstej Klepki.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytałam jedną część! Coś o rosole, ale nie pamiętam tytułu.

    OdpowiedzUsuń
  10. Muszę przyznać, że jesteś bardzo pozytywnie nakręcona na Jeżycjadę :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kawał historii który w mojej pamięci ma trochę inne kształty. Dobrze zobaczyć 'jak było naprawdę' ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dzięki Wam wielkie za tę wycieczkę! Polatałabym z Wami! Matko...Jak to musi być fajnie, zobaczyć te wszystkie miejsca w realu!
    Ania biedna, tak nie lubi Poznania, a ja bym tam miała taka radochę:D

    OdpowiedzUsuń
  13. super post! i zdecydowanie zwyciężyłabyś w Wielkiej Grze na temat Musierowicz i jej ambientów.
    nie pałam miłością do Poznania, ale dzięki Tobie spojrzałam na to miasto wyjątkowo przychylnie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Uwielbiam :) Też mam zdjęcia z Poznania z tych okolic!

    OdpowiedzUsuń
  15. Wszystkim dziękuję za komcie i cieszę się, że zachęciłam kogoś do: a) powrotu do Jezycjady, b) pozwiedzania tych miejsc;)).

    OdpowiedzUsuń
  16. A ja czytałam całą serię od początku i bardzo chciałabym pojechać kiedyś do Poznania, żeby zobaczyć te wszystkie miejsca :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę ci tego - bo to niesamowite przeżycie:)

      Usuń
  17. A ja bym jeszcze chciała zobaczyć, gdzie mieszkali Lelujkowie, Aurelia Jedwabińska i rodzina Schoppe. Oraz jak mieszkanie Borejków wygląda od środka :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Chcesz coś napisać? Śmiało! Najwyżej odgryzę rękę jeśli nie będzie mi się podobać ;D