I WANNA LOVE YOU ;)
Hej, hoł! Mogłoby się wydawać, że zamieszkałam w łazience - jest poducha, jest książka i wino. Pewnie znacie to uczucie, gdy remont dobiega końca, a Wy z niedowierzaniem przecieracie oczy. Ulga miesza się z radością i "z taką pewną nieśmiałością". Tak właśnie, kieliszkiem wina postanowiłam uczcić zakończenie remontu mojej wymarzonej łazienki! Tadammmm! Brykam w sobie (jakby powiedział pewien Czesio), na więcej nie mam siły...
Jeszcze przed siedmiu laty (i dalej wstecz pewnie też;), było w tym miejscu klepisko i jeno kibel. Później próbowaliśmy coś z tym zrobić, ale utkwiło na prowizorce - postanowiliśmy nie obciążać się dodatkowym kredytem i po prostu poczekać (jestem mistrzynią w czekaniu ogólnie-życiowo pojętym;) na przypływ gotówki. Przez ten czas przemyślałam sobie jaką chcę łazienkę, zbierałam mnóstwo zdjęć na pincie z inspiracjami. Wyszło: czerń i biel, prostota i skromność - krótko pisząc, coś co obrazuje mój styl życia.
Nie było łatwo...;) Najpierw były próby odradzania przez znajomych czerni i bieli (zwłaszcza na podłodze), następnie pojawiły się trudności w kupieniu zwykłej terakoty czarno - białej ( w konkretnym sklepie kafelki były dostępne w kolorze białym, albo w czarnym - choć na wystawce widniała szachownica;).
Życie nauczyło mnie obstawania przy swoim, trzymania się pierwotnej wersji, brak kompromisów;).
Dlatego od dziś mogę się cieszyć wymarzoną łazienką, gdzie jest miejsce na kwiaty i obrazki. Oprócz bzu, we wnęce okiennej zamieszkał Ten-odor, pierwotnie nazwany Teodorem, ale ze względu na miejsce pobytu został przechrzszczony (mamy taki zwyczaj, że nawet kwiatkom w doniczce nadajemy imiona).
Obrazek już kiedyś gościł na moim blogu jako Walentynka dla męża, obecnie idealnie wkomponował się w łazienkę, zwłaszcza ze swoim przesłaniem, bo...kochamy wannę! - aż się rumienię :0
Tak to jest, jak się zapała miłością do starego domu - od pierwszego wejrzenia, miejsce, w którym mieszkam przyciągało jak magnes. Pewnie mogłam w bloku, wygodniej, taniej; ale czasami tak bywa, że wybieramy trudniejszą drogę, coś nas ciągnie ku czemuś - pisząc kolokwialnie;).
Pora już późna, czas ugłaskać emocje i iść spać. Poniżej prezentuję Wam mój pierwszy urodzinowy prezent (do urodzin i imprezy zostało jeszcze parę dni): naszyjnik na szarym, luźnym tle.
Tak sobie pomyślałam, że z okazji czterdziestki, następnym razem, spróbuję pokazać się w nieco bardziej kobiecej odsłonie;).
Ahoj!
*Ilustracja - panna Lola - już dwie ilustracje Lolka wiszą u mnie w domu i muszę przyznać, że mają niesamowicie pozytywny nośnik:).
Ps. Osoby, które przeżywały remont w domu, wiedzą jak to wciąga, absorbuje. Żyjesz tym!;)
W tym wypadku Internet to kopalnia pomysłów. Można się napatrzeć do woli (podpatrzeć;), natrafić na ciekawe blogi, poczytać i czerpać z doświadczeń innych ludzi.
Odkryłam ostatnio fajny blog DEKORNIK, jeśli klikniecie, wyświetli się Wam mój ulubiony wpis dotyczący organizacji. Zgadzam się zwłaszcza ze stwierdzeniem (podpunktem nr 4), że "Poranki są najważniejsze":
Już od postawienia nogi na podłodze nadają rytm, ton całemu dniu. Od
samego rana są produktywni. Nigdy ni siadają do pracy (albo do niej nie
wychodzą), jeśli wcześniej nie pościelą łóżka. Jeśli od rana jesteś
zorganizowany, możliwe, że cały dzień będziesz trzymał fason.
Pościelenie łóżka, niby taka oczywista oczywistość, ale ile razy (100!) trzeba powtarzać dzieciom o tej czynności. W tej materii jestem nieugięta - nie ścielisz, nie schodzisz na śniadanie.Jeszcze mi kiedyś podziękują;D.
Z każdego podpunktu można coś uszczknąć, w zależności z czym aktualnie się zmagamy.
Ostatnio mam dylematy dotyczące podziału pracy, co mogę innym zlecić, a co wykonać sama.
Ot, np.taka impreza urodzinowa - rzadko organizuję coś takiego, ale żeby nie mdleć przy gościach ze zmęczenia i nie świecić worami pod oczyma, część (dużą) "obowiązków" zleciłam innym. Zapowiedziałam, że nie chcę prezentów (przedmiotów), ale proszę o przybyć w towarzystwie sałatki lub ciasta;), obsługę grilla i przygotowanie specjałów na niego (dżizas, jak to pompatycznie brzmi) zleciłam znajomym (za opłatą rzecz jasna;).
A co będzie po imprze i skończonych remontach? Już zezuję w stronę ogródka...no dobra, wczoraj nawet pogrzebałam w ziemi i posadziłam nowe kwiatki w skalniaku. Oby czasu starczyło, by móc wypić kawę w towarzystwie pachnących piwonii, różowych goździków i drących się ptaszydeł;)
Mam nadzieję, że blogować będę też regularnie...jakby co, to wiedzcie, że mam Was na oku i choć nie zawsze komentuję (coś mi tam umknie), to ogólnie czuwam;)
Buziole:*
Jak zobaczyłam pierwsze zdjęcie, to krzyknęłam z zachwytu : "Jak przytulnie!" Cudowna łazienka, zwłaszcza podłoga w czarno-białą szachownicę, zresztą ten wzór prawie zawsze mi się podoba. Fajnie, że zamiast modnej kabiny prysznicowej masz wannę - wiadomo lepiej leżeć w otoczeniu wonnej piany i olejków z książką w ręku niż stać w strugach wody. Cieszę się, że obstawaliście przy swoim, bo to wasz dom i urządzacie go dla siebie.
OdpowiedzUsuńPomysł z urodzinami godny naśladowania, liczy się dobra atmosfera i to, żeby solenizantka miała siły świętować a nie przysypiać przy stole. :)
Łazienka wygląda przepięknie. Jest i harmonia i charakter. Ha też marzyłam zawsze o szachownicy i o obrazkach na łazienkowych ścianach;) Zastanawiam się nad tym uczuciem ulgi po remoncie, bo przynajmniej u nas ciągle jest coś niedokończone czy prowizoryczne i właśnie zdałam sobie sprawę, że to dotyczy (o zgrozo) każdego z pomieszczeń! No więc tej ulgi jeszcze nie ma, ale może przyjdzie jak już kurtek nie będę musiała wieszać na klamce;)
OdpowiedzUsuńPięknie wygląda ten nowy naszyjnik na tle zwykłej szarości, liczę, że jeszcze się tutaj pojawi z bliska;)
Impreza na pewno będzie dobra, ważny jest wesoły nastrój i takiego Ci życzę nie tylko na czas imprezy ale i urodzinowo w dłuższej perspektywie;) Udanej zabawy!:)
Aaaaa! Ooooo! Jaka zmiana! Jest git!
OdpowiedzUsuńMoże czasem przeklniesz te płytki, zwłaszcza czarne, ale co tam, to Ty sprzątasz ;-)
@Anonimowy - bardzo dziękuję za miłe słowa:) Jakże krokodyl mógłby żyć bez wanny? Pamiętam czasy studenckie i "młodego małżeństwa", gdzie w wynajmowanych mieszkaniach były kabiny, albo dziwne brodziki, bądź skrócone wanny (oszczędność). Teraz sobie odbijam;D
OdpowiedzUsuń@Panna Lila - cieszę się, że Ci się podoba:D Szachownicę będę mieć także w korytarzu - zaskoczona trudnym dostępem czarno-białej terakoty kupiłam w ilości niemal hurtowej;)A szachownicę uwielbiam i chodziła za mną od dawna. Złapałam się na tym, że "zrobienie" jakiegoś pomieszczenia od "a" do "z", to jakby zamknięcie jakiegoś etapu w życiu. Naszyjnik to autorska robota - na lato jak znalazł, świetnie ożywia prosty strój. Dziękuję za życzenia urodzinowe i jak się spotkamy - stawiam kawę:)
@grumpy - dziękuję za słowa uznania:)
"postanowiliśmy nie obciążać się dodatkowym kredytem i po prostu poczekać" - ŚWIĘTA PRAWDA!
OdpowiedzUsuńMasz piękną łazienkę, też taką chcę i będę miała, jeno z prysznicem, bo mniejsza jest.
Zachwycam się!
Poza tym wyglądasz pięknie - tak zwany francuski szyk, nawet poszarpane dżinsy są szykowne! :)
Pozdrawiam, odezwę się jutro ;)
Dzięki Aga;D Też będziesz miała taką - w necie jest mnóstwo inspiracji, naprawdę można oszczędzić na wielu rzeczach - ja zlew z Ikei wytargowałam za 30 zł (!), bo był ostatni;) Czekał na fołn...a nie pojutrze?;)
UsuńWeronika twierdzi, że jutro o_O
UsuńI wyszło, że zlew czekał na fołn;) W piątek - jeśli mnie pamięć nie myli, ale wszystko możliwe w tym wieku;)
UsuńPrzed telefonem trzeba było zajrzeć na bloga :)
UsuńZapisuję w pamięci na zaś...
Piękny blog, piękna Pani i piękna łazienka. Uwielbiam Twoje wpisy bo są takie....kojące :). Pokażesz nam więcej swojej hasjendy?
OdpowiedzUsuńŁazienka piękna. Tez planowałam biała w małych prostokątnych płytkach, ale pan glazurnik roztoczył przede mną wizje częstego szorowania fig (a woda u mnie barwi fugi na pomarańcz) i zrezygnowałam na rzecz beżowej. Twoje Podejście do imprezy urodzinowej dla mnie ok. Życzę Ci żeby impreza była udana i warta wspomnień!
OdpowiedzUsuń@Anonimowy - nie wiem czy jest co pokazywać - to zwykły, stary dom, ale pomyślę;) Dziękuję za miłe słowa:)
OdpowiedzUsuń@meneruki - dzięki bardzo!:)
Najważniejsze że masz już swoją wymarzoną wizję zrealizowaną! Udało się :)
OdpowiedzUsuńSuper!
Ale świetna łazienka! Doskonale dograłaś wszystkie szczegóły.
OdpowiedzUsuńOsobiście nie znoszę remontów. Chciałabym gdzieś wyjechać, zostawić ekipie klucze i wrócić na gotowe. Ale tak się jakoś składa, że już dwa lata z rzędu we wakacje latam z wiadrem farby i pędzlem :( I być może w tym roku spędzę tak trzecie wakacje :(
Fajna! Ja też planuję monochrom i szachownicę, ciekawe co z tego wyniknie:)
OdpowiedzUsuń@Kasia Kwiecień - dzięki:)
OdpowiedzUsuń@Lady - też nie znoszę remontów, ale chwile szczęścia, gdy już się kończą są tego warte:). Doszłam do wniosku, że jednak wolę być obecna przy pracach remontowych (mam za sobą epizod, kiedy mnie nie było - w......na byłam efektem;), ewentualnie już "po" wyjechać, po nacieszeniu się poremontowym pomieszczeniem:)
@Granda - wyniknie cudo! Właśnie przeczytałam tekst Mikołejki: "(...) marzenia przestają mieć sens i smak, kiedy można je spełnić od zaraz."
Być przy pracach, a samemu zasuwać to nie to samo. Ja wolałabym choć tego drugiego uniknąć. Ale względy finansowe wygrywają.
UsuńMonochromatyczne aranżacje są świetne!
OdpowiedzUsuńFajnie wyszło i wyszłaś, masz czarno na białym, że podjęłaś słuszną decyzję i się jej konsekwentnie trzymałaś ( ja mam na przykład całkowicie na odwrót;) Dostrzegłam, że żółty interesująco się na tle czerni odbija, pasuje, i jak mniemam dodaje temu wnętrzu (jak i domowi) optymizmu i przytulnego ciepła;)
OdpowiedzUsuńO jezusicku!!! Magdaleńcu, aleś se łaźnię wyszykowała - zazdrosne wlepiam gały, bo marzę o takim black&white łazienkostwie. Ryfka Sztywniara ma też zdaje się czarno-białą łazienkę, ale z turkusową podłogą, więc Twoja bardziej trafia w moją estetykę. Ja co prawda remontu domu jeszcze nie przeżywałam, ale podczas remontu pokoju było grubo i pewnie byśmy się z moim partnerem rozwiedli, gdybyśmy śluby mieli :D Stanęło na tym, żeśmy spisali pakt o nieagresji w kwestii koloru ścian i pomalowali je w dwóch kolorach: moim i jego. Od tamtego czasu trochę minęło, więc teraz siedzimy w tych ścianach i się zastanawiamy, cośmy sobie myśleli, że takie kolory wybraliśmy ("meksykański żółty" okazał się być "rozwolnieniowym brązikiem" a "głęboka śliwka" przeistoczyła się w "płytki denaturat"). Bardzo podoba mi się Twój naszyjnik - czy mogłabym wiedzieć gdzie takie prezenty rosną?
OdpowiedzUsuńP.S. Czarna deska sedesowa wymiata i jest moim numerem 1, bo ta czerń jakaś taka szlachetniejsza dla posiedzeń i od razu się człowiekowi lekcje łaciny wracają (sedes to druga osoba liczby pojedynczej czasownika 'sedere' czyli siedzieć :D). Ściskam kosmicznie :*****
Łazienka robi ogromne wrażenie i zdjęcie z książką w wannie... to moja bajka;) Naszyjnik od razu zwrócił moją uwagę.
OdpowiedzUsuńPowodzenia w ogródkowych zmaganiach. Macham do Ciebie wonną piwonią:)
@Hollands hope - dzięki:)
OdpowiedzUsuń@Magda - piękno łazienki promieniuje na cały dom:) Ale nie kumam o jaki żółty chodzi?;)
@Patyczak - czarna deska sedesowa ma moc;) Naszyjnik znajdziesz tu: http://fu-ku.pl/naszyjniki/872-naszyjnik-bizu-fiu-fiu-.html Można dogadać się w sprawie kolorów;) Buziaki:*
@Iluminacja - dziękuję i odmachuję różami, irysami i goździkami:*