Dowygląda.




Powyższy cytat może stanowić alegorię czegokolwiek, np. ciuchów. Orgazm outfitowy (co za koszmarek słowny). Jedni potrzebują do tego Chanelek, torebek z prawdziwego krokodyla, znanych nazwisk i luksusu bijącego po oczach (innych;).
A ja nie potrzebuję białego misia, orkiestry smyczkowej – może być zwykły pluszak i muza z CD.
Będąc ostatnio u Gosi, o której pisałam parę postów wstecz, doznałam oświecenia. Siedząc wśród staroci (mebli), patrząc na przyjaciółkę w lumpeksianej sukience; stwierdziłam, że ja się w takim towarzystwie czuję najlepiej.
Nie ma co się oszukiwać, nigdy nie będę paniusią w brandach, kupującą  koszulkę za wypłatę nauczycielki zatrudnionej na pół etatu – bo dobra jakość.
Lubię luz i wygodę, także w myśleniu. Po co mam się skazywać na myślenie o czymś, że ma mi służyć 10 lat …może po roku mi się znudzi? Zniszczy się? Istnieją różne przypadki życiowe – może mi pies poszarpać odzienie, złośliwy ręcznik zafarbować całe pranie. Nie chcę czuć nadmiernego żalu. Jak mawia Wojciech Karolak w rozmowie z Arturem Andrusem (wydrukowanej): „Poza tym guzik mnie obchodzi, czy coś się nazywa Armani, czy Zasrani”. Mnie obchodzi tylko w wypadkach, kiedy to jest z sh.
Cóż, nie jestem hrabiną;).
Czy to lumpeks, czy sieciówka musi od zachwytu pojaśnieć makówka.
Od kiedy ubiór zaczęłam traktować z przymróżeniem oka, jako zabawę, o dziwo! moja szafa zaczęła mieć sens, jak to się mów w slangu modowym – tworzy spójną całość. Wszystko bym nałożyła;)).

Przytoczę Wam pewną anegdotkę z mojego niedawnego szkolenia fryzjerskiego – można ją odnieść nie tylko do fryzjerstwa. Autor: Tomasz Schmidt. Brzmi mniej więcej tak:

„Stałem w kolejce w Zarze. Pani przede mną oddawała dwa t-shirty, bo od spodu wystawały dwie nitki. Niektórym takie rzeczy przeszkadzają, mają do tego prawo.”

Często myślę sobie o tych dwóch nitkach, zwłaszcza kiedy przydałoby się więcej luzu – całościowo.
Kupowanie ciuchów to dla mnie radość, zwłaszcza jak się sobie w nich podobam.
Czy ma to jakieś znaczenie, czy to za 3 zł czy za sto? Dla mnie żadnego.

We wspomnianej już książce „Maria Czubaszek i Wojciech Karolak w rozmowie z Arturem Andrusem” padło wspaniałe słowo: dowyglądać.
Otóż, zawsze miałam wrażenie, że muszę dowyglądać lub dopisać coś do wyglądania (a w innych sytuacjach "douśmiechać").
Myślałam: z ciuchami szału nie ma, to chociaż błysnę klawiszem (dawniej byłoby piórem…ale kiedyś blogi nie istniały, bez sensu). A teraz już sama nie wiem co jest do czego uzupełnieniem, albo osłodą.

Jeszcze tylko skomentuję poniższe zdjęcia. Są i wspomniane rurki (3zł), które wyszperała mi Panna Lila, koszulka z sh (dobra jakościowo – nie ma dziurek i odkształceń, za to ma paski;), a reszta z H&M. Jest i czerwona sukienka, też z sh, okropnie znaszana podczas tego lata.

Macham do Was dwoma nitkami:***








Komentarze

  1. I całe szczęście, że dopisujesz do zdjęć tekst (i na dodatek nie jest to tylko informacja o metce i cenie:-), bo te teksty lubię na równi ze zdjęciami. A na tych dzisiejszych najbardziej podoba mi się Twoja fryzura i czerwona sukienka. Zestawienie kolorystyczne ze zdjęcia 2 niebanalne, co oczywiście nie znaczy że złe. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Całkiem niedawno przeczytałam tą cudowną książkę, a powyższy tekst również utkwił w mej pamięci, podobnie sposób, w jaki Karolak rozśmiesza Marię Czubaszek.
    A z tymi ubraniami to racja. Nigdy nie należy kupować ciuchów, na które nas nie stać, bo to tylko rzeczy, które prędzej czy później się zniszczą, a my będziemy rozpaczać, że wydaliśmy tyle pieniędzy. Dzisiaj nawet dizajnerskie ubrania i akcesoria są tak produkowane, że nie przetrwają kilku sezonów, a co dopiero 10 lat. Po co zatem bulić, brać kredyt ( aż trudno mi uwierzyć, że są takie osoby), aby kupić torebkę Chanel. Cóż, jeśli ktoś sam w sobie nie jest fajny, to nawet Chanelka mu nie pomoże.
    Osobiście miksuję rzeczy z lumpa (głównie swetry i marynaki) z rzeczami ( wiem, że tu nie zabrzmi to obciachowo) z tagowiska, marketu lub sieciówki. Najciekawsze jest to, że nigdy nie kryję się z tym, że coś kupiłam w którymś z tych miejsc. Po co mam udzielać nieprawdziwej odpowiedzi, przecież nie poczuję się od tego lepiej.
    Myślę sobie, że taki luz przychodzi z wiekiem, ale nie każdy będzie go mógł doświadczyć. To właściwie można nazwać życiem w zgodzie ze sobą. Człowiek się mniej spina w sobie, a ochota na mordowanie się w tych luksusach też jakby nie taka jak dawniej.
    Połączenie marynarki, t-shirtu oraz szminki w kolorze różowo - fioletowym jest nonszalanckie, normalnie cudo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy książce chichram i chichram. Nie wiedziałam, że Wojciech Karolak ma tak wspaniałe poczucie humoru - w ogóle mało o nim wiedziałam;).
      Co do ubrań, podpisuję się czterema łapami pod tym co napisałaś. U mnie ten luz przyszedł z wiekiem, już się tak nie szamoczę;)
      Dzięki za komentarz i pozdrawiam:)

      Usuń
  3. Mam parę świetnych i ulubionych rzeczy z sh, i zakupy tam mnie bardziej satysfakcjonują (bo jakość często nader dobra). Ale zauważyłam, że coraz częściej omijam, kiedy pomyślę, że musiałabym przeszukiwać wieszak po wieszaku. Życie dogania i okazuje się, że coraz mniej nerwów mam na oglądanie stu złych rzeczy dla jednej perełki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego muszę mieć dzień na lumpex (najlepiej średniej wielkości, do hal nie mam już cierpliwości, zwłaszcza gdy głośna muzyka dudni). Poza tym szukam np. tylko spodni, albo tylko sukienek, wiem jakie kolory preferuję. To zawęża poszukiwania.
      A czasami szperanie działa na mnie tak jak na innych pranie ręczne;)

      Usuń
  4. Kochana wyglądasz szałowo:) ale to Twoje słowa przyciągają najbardziej:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Całe szczęście nie musisz dowyglądać, bo pióro masz lekkie i z przyjemnością się czyta twoje wpisy :)
    Co nie zmienia faktu, że dowyglądasz superaśnie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wyglądasz bombowo. A SH to nie moja bajka, ale za to sporą część zawartości szafy mam z ulubionego komisu odzieżowego i bardzo sobie to chwalę. Rzeczy ładne i dobrej jakości, ze szlachetnych materiałów, a ceny niebolesne :) Więc rozumiem Twoją słabość do lumpeksów, chociaż sama uprawiam zakupy z drugiej ręki w nieco innym wydaniu, ale różnica jest nie aż tak wielka. W komisie łatwiej mi coś znaleźć, do lumpeksów nie mam cierpliwości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Ajko:)
      W moim rodzinnym mieście Zielonej Górze, był jeden komis. Można było kupić tam oryginalne ciuchy (niektóre robione przez artystów) za cenę niższą niż w "normalnym sklepie". Zazdroszczę, że masz w swoim mieście komis:)
      Ostatnio zmniejszył mi się rozmiar i wyobraź sobie zmianę połowy garderoby na jakiś czas w sieciówkach. W takiej sytuacji sh to błogosławieństwo;)
      Buziaki:*

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. Czyli dla każdego coś dobrego;)
      A ja najbardziej lubię siebie w całości:D

      Usuń
  8. Podziwiam Twoją figurę na zdjęciu profilowym i sukienusię czerwoną i pisanie Twoje - lekkie pióro, a może raczej lekkie klawisze;) Rzucam Ci promień słońca!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja na te dwie nitki spojrzałabym inaczej, bo jeśli kupuje się coś w Zarze i wydaje na to dużo pieniędzy to szkoda jest kupować rzecz już uszkodzoną (albo z oznakami wróżącymi szybkie uszkodzenie). Za cenę 3zł czy 5zł na nitki przymknęłabym oko i je w domu po prostu obcięła, ale godzić się na złą jakość w sieciówce to już dla mnie nie do przyjęcia tak samo jako kupowanie czegoś z poliestru czy akrylu. Taki mój osobisty protest przeciwko złej jakości ubranej w markowe wysokie ceny;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Chcesz coś napisać? Śmiało! Najwyżej odgryzę rękę jeśli nie będzie mi się podobać ;D