Faible
Niczym rzesza maniaków mody, kalkulujących allegrowiczów czekających na rzut kolekcji Balmain dla H&M, czekałam ja na nową książkę Małgorzaty Musierowicz pt. "Feblik".
I się doczekałam. Wzruszona zasiadłam do czytania, z pewnością, że połknę lekturę w jeden wieczór, może noc. Jednak musiałam czytać ją z przystankami. To był zbyt duży kawałek ciasta jak na jeden raz - kawałek słodko - gorzki.
Na początku książka wydała mi się dziwna. Dużo w tym tyglu pokoleniowym o przemijaniu, jakże trafnych i bliskich mi spostrzeżeń. Główna bohaterka - Agnieszka, uruchomiła miłe wspomnienia z mojego Liceum Plastycznego. W owym czasie też farbowałam się na ciemny brąz (czasami wychodził niemal czarny), nosiłam krótką fryzurę, a w pokoju pachniało werniksem i farbami olejnymi. Moja najbliższa rodzina też cechowała się porywczym charakterem (istne Gorgony), a ja przy nich czułam się jak mimoza. Skutkiem tego jest, że nadal przerażają mnie osoby ekspansywne, ale jako, iż wiek zobowiązuje staram się już nie uciekać.
Akcja książki rozgrywa się podczas upalnego lata, co jest wielce kojące, przenieść się w taką rzeczywistość, kiedy za oknem hulają jesienne wiatry. A opisy jedzenia spowodowały, iż obowiązkowo wcinałam kanapki z serem papryką, pomidorem, koperkiem i kleksem z majonezu.
No i o miłości tak sobie myślałam, o jej różnych obliczach. I o tym, że już niedługo (parę lat minie jak z bicza strzelił) będę nosić herbatkę do pokoju moich synów, kiedy będą odwiedzać ich dziewczyny...i być może poznam wtedy moją synową;).
Mam niedosyt "Feblika", jakbym w gorączce czytania pogubiła ważne fragmenty. Muszę ponownie przyjrzeć się jej z bliska, bo wydaje mi się, że jeszcze dużo do odkrycia.
A jakie są Wasze wrażenia po przeczytaniu tej książki?
Powrócę na chwilę do wątku kolekcji Balmain dla H&M. Naprawdę podziwiam ludzi, którzy stali najpierw w kolejce pod sklepem, a później uczestniczyli w swoistym maglu zakupowym. Piszę to bez ironii. Mi by się nie chciało - leniwa jestem;).
Nie powiem, nazwiska znanych projektantów robią na mnie wrażenie i byłabym hipokrytką, gdym zarzekała się, że nieważne skąd pochodzi ubranie.
Buszując w lumpeksach, nie raz natrafiłam na coś extra; np. ostatnio na płaszcz Burberry - nie kupiłam, bo był wielki, albo na kurtkę od Prady - nie kupiłam, bo miała dziurę na rękawie. Tak sobie wtedy myślę, że żadna ze mnie business woman. Nie chciałoby mi się wystawiać tego na All.
A ostatnio trafił mi się niezły kąsek: Marc by Marc Jacobs! Za 15 zł, w moim rozmiarze, super ciepły, bo wełniany, kolor ciekawy - jesienny. Od razu zobaczyłam go w zestawie z prostymi dzwonami, albo z czarnymi spodniami na kancik.
No proszę, jak można ubrać się w lumpie, a zaoszczędzone pieniądze nakupować książek.
Czyli to co Krokodyle lubią najbardziej!
A tak prezentował się ten sweter na wybiegu w 2011 r.:
Rozgrzana swetrem i gorącą herbatą z cytryną pozdrawiam Was serdecznie i życzę udanego weekendu!:)
A to na fali wspominania licealnych czasów:
Kochana dawno u Ciebie nie pisałam,ale śledzę namiętnie, bo Twoje looki są obłędne, wpisują się w mój gust w 100%:) więc chwalę chwalę. Sweterek istna perełka :)aż mam ochotę lumpeks jaki nawiedzić, ale szlaban sobie dalam i twarda być muszę.
OdpowiedzUsuńCo do książki - już nie raz mój apetyt na Musierowicz wzbudzalas, ale jakoś wciąż chwytałam inne książki, na dodatek malo wciągające jak się okazywało. Zaraz sięgam, dziś nie odpuszczę, tylko sprawdzę, ktora pierwsza, bo już nie pamiętam:)
Pozdrówka serdeczne :)
O kurczaki, właśnie sprawdziłam i tylko mam do Nutrii i Nerwusa, a tu seria się rozrosła i to poważnie. Jest co nadrabiać :)
UsuńDziękuję za miłe słowa:). A co do Musierowicz, to niemal zazdroszczę, że tyle jeszcze nieznanego przed Tobą;)
UsuńEj no, płaszcz Burberry to ja bym odcie odkupiła :)
OdpowiedzUsuńNastępnym razem wyślę MMs-a:)
UsuńTy chyba nalezysz do tych osób, które w ciucholandach potrafię odnaleźć perełki - ja tego niestety nie potrafię. Nawet w zwykłym sklepie z ubraniami mam problem. A sweterek - perełka.
OdpowiedzUsuńMusierowicz pochłaniałam jako nastolatka, potem gdy moja córka była nastolatką ("Kłamczucha" była lekturą :) ) - przypomniałam sobie niektóre pozycje.
Cytaty, które podkresliłas bardzo trafne - do zapamietania. Pozdrawiam cieplutko.
Bo w moich okolicach są świetne lumpy!
UsuńBuziaki:*
Piękny ten sweterek. Kolor, warkocze, ażurki. No i luksusowa wełna merynosów:D
OdpowiedzUsuńCzyli nowa Musierowicz już jest? Doskonale!:)
Dzięki! Miłego czytania:)
UsuńMarca tez bym brała nawet jakby nie był Jskobsem bo bardzo ciekawy i twarzowy. Cytaty fajne! Ja niestety jak się wciągnę w fabule to nie zaznaczam i zawsze żałuje! Chyba sobie zamówię w bibliotece Musierowicz :-)
OdpowiedzUsuńU mnie ołówek pod ręką zawsze musi być:)
UsuńPo pierwsze wyglądasz fantastycznie! Takie perełki miło znaleźć, bo co za sztuka przepłacić 5-krotnie za rzecz z sieciówki tylko, że z nazwiskiem projektanta? Co do książki: Musierwicz czytałam bardzo dawno, ale fragmenty, które podkreśliłaś zaintrygowały mnie, więc chyba chętnie sięgnę znów!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i ściskam!
Ściskam i dziękuję za miłe słowa:)
UsuńCudny ten sweterek. I stuprocentowo merynosowy, ach! Trafiło Ci się pięknie! Poczekam sobie, aż Feblik się pojawi w bibliotece. Zazwyczaj kupuję i żałuję, więc zbiorę w sobie resztki samozaparcia i zapomnę, że o nim wspomniałaś:D
OdpowiedzUsuńSzczęściara ze mnie;) Z zapominaniem mam tak, że im bardziej próbuję o czymś zapomnieć tym gorzej mi z tym idzie;)
UsuńZ modą jestem ostatnio kompletnie na bakier. Choć lubię czasem pobuszować miedzy wieszakami H&M, to kolekcje ZNANYCH ani mnie ziębią ani parzą (co "gorsza" nawet o powyższym rzucie nic nie wiedziałam!). Ale już upolowanie czegoś za grosze w second handzie budzi u mnie wieeelkie emocje. Choć oczywiście nic nie równa się z emocjami towarzyszącymi kupowaniu książek. Na "Feblika " czekam do swoich urodzin (i ani dnia dłużej!). Albo mi kto kupi, albo sama sobie radość sprawię :))) Wyczekiwałam dnia premiery, na stosowne strony zaglądałam na kilka dni przed godziną zero ... by móc radośnie stwierdzić "już jest!". Odpowiednie organy o mym pragnieniu posiadania tejże poinformowane. Teraz pozostaje jeno cierpliwie czekać. Wcale niedługo.
OdpowiedzUsuńP.S. Ale tak odszukać na wybiegu coś ze swej szafy to już musi być czad! :)) Kolor ceglasty - mniam!
To Wszystkiego Najlepszego i miłego czytania życzę:*
UsuńZaglądałam tu już od paru dni czekając na Twoją recenzję -:). Nową książkę Musierowicz mam od niedzieli i przeczytałam ją już dwa razy :-), aby nacieszyć się nią porządnie ( a pomiędzy kolejnymi czytaniami przypomniałam sobie "Wnuczkę do orzechów"). Uwielbiam te książki i często do nich wracam. "Pulpecja" była tą pozycją, którą po przeczytaniu natychmiast zaczęłam czytać od nowa... Dla mnie na początku najdziwniejsza była "Kalamburka", ale czytając ją po raz drug i- polubiłam, jak inne. Pozdrawiam serdecznie! Aneta
OdpowiedzUsuń"Feblik" przy łóżku czeka na drugą randkę. Całą Jeżycjadę przeczytałam niezliczoną ilość razy;) Dzięki za komentarz:)
UsuńOj, nie wiedzialam, ze wyszla nowa Musierowicz. Musze zamowic na swieta. Sweterek jest cudny. Kolor powala. Zjadlabym :) J.
OdpowiedzUsuńDzięki J.:)
UsuńA to już jest? A to chyba kupię...
OdpowiedzUsuńHehehe, znowu się z Tobą zgadzam;))) Jestem leniwa i nie aż tak zdesperowana na marki, żeby walić w taki tłum i bić się o kiecki. Ale jak trafi mi się coś w lumpku firmowego, to bierę, to z radością:D To jest właśnie dla mnie okazja!
OdpowiedzUsuńI wielbię Musierowicz!!!!!!!!!!!
Własnie wpadło mi gdzieś w oko, że wyszła nowa książka!
Czytam je po kilka razy... !!!
I taką muzę tez lubię... Oj tańczyło się na dyskotekach, tańczyło... i teraz bym zaszalała... Jak nie ma gdzie, to po kuchni pląsam:D
Fajoski ten sweterek!!!:D
Parafrazując znaną postać filmową - lump jest jak pudełko czekoladek;). Nie wiedziałam, że jesteś taką fanką Musierowicz - super!
UsuńBuziaki:*
Magdo, ale z Ciebie lachon, że się tak z lekka ulicznie wyrażę. Jak mi umknęło to, że Ty po "plastyku" jesteś?! Moja mama też "poplastykowa" i kocham jej opowieści o tej szkole - bez względu na to, czy jest to "plastyk" lat 70, czy 90. - tam zawsze się coś ciekawego dzieje :) Ciekawa jestem, jakie masz wspomnienia z Twojego. Bardzo podoba mi się sposób, w jaki piszesz o książkach - w kilku zdaniach potrafisz zawrzeć ich esencję, a ja czasem mam wrażenie, że morduję książkę pisaniem o niej tasiemcowych i wydumanych elaboratów, ale może się w końcu oduczę i wpiszę słowo "kondensacja" na stałe do mojego słownika czynnego. Pozdrawiam cieplutko i znów spierniczam do lasu :*
OdpowiedzUsuńNigdy nie przypuszczałam, że będę cieszyć się z lachona;). W PLSP działo się bardzo dużo, mogłam różnie skończyć, a zobacz jaka grzeczna jestem;).
UsuńLubię Twoje tasiemce, ja tak nie potrafię;( Ściskam leśnego ludka:*
Też już jestem po lekturze "Feblika". Mam pytanie do znawczyń Jeżycjady. W książce jest cytowany SMS od Róży o podróży samolotem z Ziutkiem, Milą, Łusią, Fryderykiem i Karolkiem. Kto to jest Karolek?
OdpowiedzUsuńDzięki.Pozdrawiam. Patrycja
P.S. Gdzie takie lumpy, gdzie?
Patrycjo, przeczytaj jeszcze raz "Feblika", albo może "Wnuczkę do orzechów"? W którejś z tych książek (chyba Wnuczka, ale nie wiem, bo czytam teraz obie naraz mając grubaśną jedną książkę, bo dzieje się w tym samym czasie i uzupełnia - zupełnie jak u Anny Łaciny, u niej też tak jest z "Czynnikiem miłości" "Kradzionymi różami" i "Miłością pod psią gwiazdą" że trzeba je czytać równocześnie bo się dzieją w tym samym czasie i z tymi samymi bohaterami, fajny zabieg. Uwielbiam!)
UsuńNo w każdym razie gdzieś tam było napomknięte (tzn u MM, oczywiście) że Schoppowie mają już drugiego potomka, zatem to musi być Karolek :) Polecam wszystkim czytanie "Feblika" razem z "Wnuczką". Smakowite :)
Dzięki. Muszę jeszcze raz w przeczytać "Wnuczkę do orzechów" i wyłapać tę informację. Patrycja
UsuńWidzę, że sobie poradziłyście dziewczyny:). Ho, ho i jak dobrze wiedzieć, że odwiedza mnie czytelniczka Anny Łaciny:)
UsuńAnna Łacina chyba też tu zagląda, bo tak prawdę mówiąc to ona zarekomendowała ten blog, https://www.facebook.com/Lacina.Anna/posts/1041693319204313 zajrzałam i... jak widać - zaglądam dalej :)
UsuńPozdrawiam (Anonimowy z 21.XI. to znaczy Marzena)
Zajrzałam! Zaraz z wrażenia zacznę robić błędy;)
UsuńRadość, radość mnie ogarnęła - dziękuję:)
Jak pięknie wyglądasz w dzwonach!!! Nogi w nich do nieba! No i sweterek po zachwyt. Balmain dla H&M to zupełnie nie moja bajka. Uwielbiam to jak piszesz o Jeżycjadzie:) Macham jesiennie.
OdpowiedzUsuńBalmain dla H&M to też nie moja bajka. Dziękuję za miłe słowa i odmachuję również;)
UsuńTrafne cytaty, niestety tak mało ludzi czyta książki w dzisiejszych czasach.
OdpowiedzUsuńStylizacje fajne, pozdrawiam!
Dziękuję! Tak się zastanawiam, czy to kwestia czasów z tymi książkami. Kiedy byłam dziecięciem, nie pamiętam by ciotki, czy wujkowie mieli książkę w dłoni lub na półkach, a internetu nie było. Dziadek czytał gazety namiętnie. Kuzyni nie czytali, moja siostra też nie. Może to kwestia, wrażliwości, osobowości, wewnętrznej potrzeby.
UsuńKiedy wchodzę na stronę M. Musierowicz i widzę pod postem 1000 komentarzy, to stwierdzam, że nie jest tak źle.
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny:)
Czytałam i o dziwo to pierwsza Musierowicz od dłuższego czasu, która mi się naprawdę podobała!
OdpowiedzUsuń