Dzień bez deszczu ze śniegiem.






  Ciapa z tej pogody. Taka rozmemłana i cały czas beczy, a jak leje się z nieba, to dwóch rzeczy nie mogę zrobić: umyć samochodu i zrobić zdjęć. I tak dzień za dniem.

  Nareszcie dorwałam "Uległość" Houellebecq'a i po 169 stronach zrobiłam sobie odpoczynek (100 str. do końca), tak mnie powaliła wizja Francji w 2022 r. , kiedy to państwem zaczyna rządzić Bractwo Muzułmańskie.
Nie jestem zwierzęciem politycznym, uważam tak jak autor, że o władzę rywalizują polityczne gangi.
Nie emocjonuję się nagraniami, teczkami; jedynie podoba mi się niezamierzone poczucie humoru z niewiedzy wzięte jak np. "Święto 6 Króli".
  Jednak wizja państwa, w którym edukacja ma być zreformowana w ten sposób, iż szkoły nie będę koedukacyjne, dziewczęta głównie będą uczyć się dziergania skarpetek i gotowania obiadu z sześciu dań, a kobiety na Uniwersytetach będą mogły jedynie sprzątać - jest zbyt przerażająca ( tak samo jak właśnie tytułowa "uległość").
  Nabiorę sił i zderzę się jeszcze z Houellebecqowską mamnadziejężenie - przepowiednią. Skoro uwielbiam elokwencję tego mizantropa.

  " Jedynie literatura pozwala nam na kontakt z umysłem osoby nieżyjącej w sposób bardziej bezpośredni, pełny, głęboki niż rozmowa z przyjacielem; choćby ta przyjaźń była najgłębsza i najtrwalsza, nigdy w rozmowie nie zwierzamy się tak całkowicie jak wobec pustej kartki papieru, pisząc do nieznanego adresata."

  Jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności natrafiłam na książkę podobną do "Uległości", poprzez totalnie olanie "poprawności politycznej" - "Samotność" Huberta Klimko-Dobrzanieckiego.
Główny bohater to antysemita, anty-psiarz, z fobią bliskości, lokalny patriota. Dzień wiedeńskiego świra.
Płakałam ze śmiechu.

  " Beton i szkło. Schody na górę ze szkła i betonu. Zbetoniały świat się robi. A na piętrze też zgraja betonersów, bo oni tak zawsze, nie do przerobienia są na inny materiał. Ileż to już ich widziałem w żółtych sztruksach, wymiętych i specjalnie postarzanych. Przetartych, z dziurami na kolanach, ale kupionych w najdroższych butikach. W aksamitnych, fioletowych marynarkach, okularach w przymałych, czarnych oprawkach. Łysych naturalnie i łysych zrobionych na łysych. O wygolonych twarzach, zaprawionych drogimi perfumami, z białymi koszulami rozchłestanymi, obutych w czubki o cztery numery za duże, w czerwonych skarpetkach z poprzecinanymi gumkami, żeby im na te buty opadały. Ich partnerki ubrane w sumie podobnie, z tą tylko różnicą, że owłosione na głowie, a często z dopinanymi dredami, znakiem kompletnego zidiocenia tych wszystkich brzydzących się mięsem, palących nałogowo, wymyślających sznycle z tofu, na które nawet pies nie chciałby nasikać. Potrząsające głowami w geście zrozumienia, choć przecież niczego nie mogą zrozumieć, bo mózgi im wyżarły manify partii zielonych, czerwonych, czarnych, białych, czarno-białych, fioletowo-sraczkowatych."

Polecam.


  A ciuchowo... powoli wymieniam garderobę. Dwie koszule w kratę noszone zamiennie przez trzy lata już mi się znudziły,  jak 2/3 mojej garderoby. Skorzystałam z wyprzedaży on line w Zarze; stąd  spodnie i zielona koszula w kratę, a na cieplejsze dni czeka dżinsowa płaszczo-kurtka z wystrzępionymi brzegami i  czerwony płaszcz [sic!].

Byle do wiosny! - czego Wam i sobie życzę :).





Komentarze

  1. Ja też czekam na wiosnę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajna stylizacja. Powiew swiezosci :D W pełni rozumiem chęć drastycznej wymiany garderoby.
    Również miewam takie pomysły.
    Brakuje mi tylko umiejętności realnego ocenienia rzeczy, które mam już w szafie pod kątem ich ew. uzyteczności w przyszłości. I tak - pozbyłam się kilka lat temu cudownych a'la cygaretek w cudowną kratę (MaxMara), które Teściowa cudem wygrzebała z czeluści jakiegoś "korytka" w ciuchlandzie. Cena na pewno była równie cudowna. O, głupia ja...
    Przypominały te, tyle że kratka była jasno żółta-niebieska-zielona ;(

    http://www.zara.com/pl/pl/kobieta/spodnie/zobacz-wi%C4%99cej/lniane-spodnie-z-paskiem-c719022p3200040.html

    Houellebecq ze swą "Uległością" czeka na swoją kolej w mojej biblioteczce.
    Co roku w przedwiośniu (teraz jest moja ulubiona pora roku - uwielbiam ten stan oczekiwania na wiosnę, z całym bagażem tej zmienności pogody) mam zwyczaj sięgania po ukochane everlasty o .. miłości :) I tak - wczoraj wieczorem zaczełam czytać Marqueza "O miłości i innych demonach" i dziś skończyłam ok 3 nad ranem... Niezawodnie wprowadza mnie w nieopisany stan. Bardzo polecam.

    Nie mogę się doczekać posta ze zdjęciami w czerwonym płaszczu. Dobrego weekendu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boskie są te spodnie z Zary, w takim razie te z MaxMary też musiały takie być. Najmniej żałuję rzeczy, na które już nie mogę patrzeć, takich przeze mnie totalnie przechodzonych.
      Patrzę na te spodnie i przypominają mi się lata 90-te -wysoki stan. Moja siostra miała mnóstwo takich spodni.
      Świetny sposób na umilenie sobie przedwiośnia - powrót do ukochanych lektur - może też to zrobię?
      Też dobrego weekendu życzę:)

      Usuń
  3. No właśnie, tak to jest z przednówkiem, że garderoba woła o zmianę na czas wiosenno-letni, a ulubione i wyczekane swego czasu zimowe rzeczy stają się nużącą koniecznością.
    Ale mimo pogodowego rozmemłania ładny strój udało Ci się dobrać, jest świeżość przedwiosenna:)
    Wstyd przyznać, ale Houellebecq'a nigdy nie czytałam. Ale ten cytat hmmm myślę, że jest bardzo trafny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ten o zwierzeniach do pustej kartki/dokumentu na ekranie ;)

      Usuń
    2. Ale ekscytująca ta zmiana!
      Włosy moich koleżanek też zawołały o zmianę - na jaśniejsze - sombre, ombre itd. Extra!

      też pomyślałam, że ekran może robić za pustą kartkę:)
      Całusy:*

      Usuń
  4. Kukałam i kukałam, czy jest nowy post i się wreszcie dokukałam :) (taa, jakbym sama umieszczała posty ze wzorową częstotliwością). Od razu, gdy zobaczyłam Twoje spodnie, to zachciało mi się wyć, bo niedawno w jakimś sprzątaniowym amoku oddałam swoje kraciaste dzwony na Caritas (oh God, why me?). Życie. Zaintrygowałaś mnie tym czerwonym płaszczem i zdecydowanie przekonałaś do "Uległości", którą odkładałam i odkładałam. Chyba przedwiośnie przynosi ze sobą jakieś tendencje do przewartościowywania wszystkiego, bo ja też desantuję swoją szafę, ale przeciwnik to twardy, głuchy na negocjacje (ta bluzeczka taka ładna, to nic, że neonowa i co najwyżej mogę w niej na roboty drogowe wylatać - trzeba zatrzymać), mimo to nie poddaję się. Z nowym fryzem czuję się kapitalnie - zaoszczędzam mnóstwo czasu i w ogóle więcej rzeczy na głowie mogę robić z taką długością, jaką mam, czyli sięgającą obojczyków. Kiedy zafunduję sobie rozjaśnienie, to nie omieszkam się pochwalić, niemniej żałuję, że nie mieszkasz bliżej, bo z chęcią oddałabym włosy w Twoje ręce. Zaś Twój uczes - godny pozazdroszczenia, zwłaszcza z tym omberkiem, napatrzeć się nie mogę. Idę opłakać moje dzwony - tylko przeżycie wszystkich czterech etapów żałoby pozwoli mi się z ich nieprzemyślaną eksmisją pogodzić. Ściskam Magdulcu:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, taka strata dzwonów wymaga żałoby,czyżbyś już przeszła etap zaprzeczenia? Przed tobą gniew i depresja - jestem z Tobą;))
      "Uległość" zaskoczyła mnie powagą tematu - zderzenie dwóch cywilizacji i bagatelizowanie zagrożenia...
      Płaszczyk czeka na cieplejsze dni.
      Trzymaj się Natalko:*

      Usuń
  5. Ale mnie zaciekawiłaś tymi książkami!
    Stylizacja to szyk i klasa, bardzo mi się podoba. Jest jednocześnie nostalgiczna i intrygująca, a przy tym prosta :)

    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  6. i ja się uśmiałam..a buty przyduże lubię bardzo :))
    zestaw ubraniowy godny Francuzki, jest klasa!
    pozdo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, a ja lubię psy i przytakiwać;)
      Pozdro:*

      Usuń
  7. Jak w komentarzu powyższym i ja Francuzkę, paryżankę zobaczyłam na zdjęciach:) "Uległość" - jak ja lubię takie intelektualne uczty - podobała mi się! I jakże rozbawił mnie fragment z "Samotności"!!! :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Chcesz coś napisać? Śmiało! Najwyżej odgryzę rękę jeśli nie będzie mi się podobać ;D