Abne - co?;)





  Abnegatka, to kobieta niedbająca o swój wygląd, a ja dbam, ale bez przesady;).
Czyli mam sprawiać wrażenie osoby "na luzie", "wolnej", nonszalanckiej. A dbam przede wszystkim o to, bym czuła się w ubraniu komfortowo i by wyrażało ono moją osobowość, aktualny stan.
Jak widać stan jest luźny;). Wiosna upływa mi na obserwowaniu przyrody (zobaczcie jakie gniazdo wypatrzyły moje dzieci! Jajeczka jaskółki), czytaniu, strzyżeniu, goszczeniu, piciu kawy.
Czuję się jakbym płynęła na obłokach:)
Oczywiście są i obowiązki, ale wypełnianie ich jest aż nazbyt oczywiste i powtarzalne, więc nie ma o czym pisać.
  Nawiązując do luźnego stanu (hmmm, zastanówmy się czy mam coś obcisłego - majtki?;), koszula w paski z H&M (sh) - ostatnio najczęściej używana, niesamowicie wygodna oraz niebieskie spodnie w kancik (oj - uwielbiam takie!) Papaya (sh) też przyjemne w noszeniu.
 A z tym trenczem chyba się pożegnam; ma już 7 lat, Boniu pozostawił na nim ślady pazurów, trochę się znosił (płaszcz, nie Boniu). Na przecenach będę czatować na długi, czarny, bo muszę przyznać, że to podstawa w mojej garderobie.
  Właśnie zauważyłam, że mamy z pieskiem podobne upierzenie pod względem kolorystycznym - tylko on ma ombre z dwóch stron - od tej przedniej i ekhm...tylnej;).

Obiecane jajeczka:

Poniżej moja sąsiadka. Śmieję się, że to drzewo, to blok z naprzeciwka, a dziupla to okno. I tak sobie zaglądamy w swoje prywatne życie;).

  Zaglądam też do książek. Najczęściej przebywam w świecie zbrodni, śledztwa, profilerów, skotłowanych wątków - czyli Czubaj i Bonda na tapecie. Robię sobie czasami odwyk od kryminałów na rzecz "młodzieżówki"; np. przeczytałam "Tiramisu z truskawkami" Joanny Jagiełło. "Tiramisu..." to trzecia kontynuacja "Kawy z kardamonem" i "Czekolady z chili". Lubię gdy w kolejnych częściach książek spotykamy "starych" znajomych/bohaterów, dowiadujemy się co u nich. Poza tym muszę zrobić tiramisu z truskawkami - brzmi obłędnie!:)



   W ubiegłą niedzielę odwiedziła mnie Panna Lola i pożyczyła mi niesamowicie uroczą książkę Charlotty Cho " Sekrety urody Koreanek". Jeszcze nie skończyłam czytać, a już mam ochotę zmienić coś w swoim sposobie pielęgnacji cery. Więcej oczyszczania i masowania, a mniej tapety;).
Do tej pory jeśli chodzi o pielęgnację skóry cechował mnie minimalizm. Jeden płyn miclearny do zmywania makijażu i mydło w płynie Biały Jeleń (do mojej alergicznej cery jest idealny), do tego dobre kremy przeciwzmarszczkowe na dzień i na noc.
  Po lekturze zamierzam uzbroić się w olejek do mycia twarzy (upatrzyłam już sobie jeden w Rossmannie), specjalny żel i tonik. I maseczki, of course. Zamierzam dobrze się bawić;).
Na pewno w jednym autorka ma rację. Cera świetlista i jasna zawsze wygląda dobrze.
 Zauważyłam to na zdjęciach. Rok temu, gdy robiono mi zdjęcia podczas szkolenia fryzjerskiego (a byłam opalona po urlopie nad morzem) - zdecydowanie lepiej na zdjęciach wyszły blade instruktorki, a ja taka mahoniowo - czerwona;). Nie wiem czy w tym roku wytrzymam i nie będę się opalać, bardzo lubię wygrzewać się na słońcu.
  Wracając do książki, "Sekrety urody Koreanek" czyta się bardzo szybko i jakby to ująć...ta książka ma w sobie coś wesołego, może dzięki zabawnym ilustracjom?
Ja przy niej odpoczywam i nabieram chęci by być coraz piękniejszą:))

Czego i Wam życzę...tzn. żebyście byli coraz piękniejsi (w środku też):))).

Ps. Na początku czerwca w Ząbkowicach Śl. odbędzie się zlot pisarzy. Będą min. Anna Łacina i Katarzyna Bonda!!! Lista pisarzy jest imponująca (widziałam!). Będzie można obkupić się w książki, zdobyć podpis, a może i porozmawiać?
Dam jeszcze znać, a Wy nabierajcie bibliofilskiego apetytu;)

Komentarze

  1. O "Sekretach urody Koreanek" przeczytałam w którymś z sobotnich wydań WO i też wzięło mnie na zdrowe podniety dla skóry. Jako że wcześniej molestowana przez kuzynkę wyposażyłam się w wodę termalną, żyworódkę w płynie i srebro koloidalne do przemywania twarzy moja facjata jest w siódmym niebie. Używam tego naprzemiennie. Pozłaziło to, co miało pozłazić, a skóra wreszcie nie jest sucha jeno nawilżona jak trzeba. Tapetę robię delikatną i lekką, bo po nieodpartej chęci posiadania świetlistej i zdrowej cery mam jednocześnie paranoję, że moja gęba oblepiona podkładami cierpi:D Olejek do mycia też zakupiłam, maseczkę z glinki kambryjskiej - klepię, masuję, zaklinam i powiem Ci, że chyba to działa, bo jakby jakaś ta gęba moja bardziej wyjściowa i "wypoczęta". Mam nadzieję, że wejdzie mi to wszystko w nawyk, bo szkoda by było olać takie dobro:)
    Spodnie niebiańskie, nie tylko ze względu na kolor, ale i krój, a Ty wyglądasz w nich świetnie, zwłaszcza do tej koszuli - plus fryzura = jaram się.
    Naprzeciw okna mam akację oplecioną bluszczem, a w bluszczu gniazdo kosów, uwielbiam je obserwować, co z moim kotem jest niestety trudne - ta kudłata i gruba zakała wiosłuje po szybie łapami i drze się okrutnie, bo się instynkty mordercze w nim odzywają, fuj!
    Biorę w obroty "Szczygła" Donny Tartt i zapowiada się świetnie - gdy skończę dam znać, czy warto po nią sięgnąć, zwłaszcza że ma prawie 900 stron. Do Ząbkowic pewnie nie dotrę, ale liczę na jakieś donosy od Ciebie:)
    Dobrze Cię widzieć tak promienną Magdo, Ciebie ściskam a pieska tarmoszę oczyma wyobraźni:):*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od tych nazw wód i maseczek w oczach mi się poplątało; ale i ja niedługo będę płynnie się posługiwać egzotycznie brzmiącymi składnikami kosmetyków;).
      Kosy są piękne, nie wiem czy wiesz,doskonale naśladują różne odgłosy, np. innych ptaków.
      "Szczygieł" czeka u mnie na półce, więc czekam na Twoje refleksje.

      Kiziaki dla kotki - grubaski i jej szczupłej pańci:*

      Usuń
  2. Tę książkę o urodzie skośnookich właśnie wczoraj przyniósł mi listonosz, ale nawet do niej nie zajrzałam, bo była przeznaczona dla mojej siostrzenicy. Zaciekawiłaś mnie, więc muszę sobie ja pożyczyć.
    Luz i wygoda w ubraniu - jak nigdy teraz noszę się bardzo luzacko nawet do pracy. Zwisa mi i powiewa szkolny dress code. A w domu dresiki, jak nigdy przedtem. Dlatego rozumiem Twoją abnegację, dobrze że wypośrodkowaną ;-)
    Jajeczka - cudeńka. My mamy wróble w betonowym słupie. Niestety, mamy problem z utrzymaniem wioski w stanie wioskowym - chcą nam tu jakieś składy metalu budować, walczymy.
    Co do opalania - troszkę trzeba się przyrumienić, bo ja np. wyglądam niezdrowo będąc całkiem bladą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dressyyy - rozmarzyłam się...;)
      pozdrawiam serdecznie :*

      Usuń
  3. Wyglądasz cudnie i na zdjęciach i na żywo <3
    A tak poza tym co to za post bez Bonia? Bez tych pięknych męskich oczu? Bez tego wszechobecnego czarnego futra? Ech.. mam złamane serce - dobrze, że mam foty :D
    Zastanawiałam się czy książka przypadnie Ci do gustu i widzę, że mamy ten sam dziki zapał. Ja też zrobiłam wizje lokalną w Rossmannie, Hebe i w Naturze - w której notabene zawsze ekhm śmierdzi.
    I np. jako olejku używam olejku z pestek śliwki z Ministerstwa Dobrego Mydła - przeszedł fazę testów, nie pieni się ale pachnę potem jak ciasteczko ;) No i najważniejsze - zamiast pocierać gębę jak górnik po pracy wybrałam opcję masowania, masowania i maaasowania.
    Potem klepanie i inne przyjemności.:D

    Generalnie widzę różnicę i polecam. :)
    buziak w nos ,
    Lola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się odbudować Twoje serce przy następnym poście, choć Boniu nie lubi kiedy go fotografuję.
      Kupiłam olejek do mycia twarzy Kolastyny, tonik wygładzający zmarszczki;), żel do mycia twarzy, tylko zastanawiam się jaki peeling, bo mam cerę wrażliwą.
      Teraz tylko przykładam ręcznik do twarzy, a nie trę jak szalona.

      Też już bym chciała widzieć różnicę - blask i młodość w lustrze;)

      Pozdrawiamy z Bonisławem :*

      Usuń
    2. polecam peeling enzymatyczny z ZIAJA, z serii ULGA :)
      Buźka !
      <3

      Usuń
  4. A u mnie książka o urodzie leży na półce i czeka, bo po zachwycie po przeczytaniu urywki w necie i jej zakupie jakoś sie za nią nie zabrałam (chociaż wyglada bardzo zachęcająco) po takich rekomendacjach Nie będę dłużej zwlekać :-) luz fajny, a wyparzone jajeczka jak malowane! Jestem zauroczona :-) z kryminałów polecam Ci "Kasację" R. Mroza. Wciąga bardzo. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za polecenie kolejnej nieznanej przeze mnie książki, lubię wciągające;)
      A jajeczka to nawet ze święconką mi się skojarzyły;)

      Buźka:*

      Usuń
  5. Fajnie mieć taką sąsiadkę;) Ale jakaś taka się wydaje naburmuszona;)
    O tej urodowej książce czytałam w WO. Ciekawa jestem całości, ale myślę, że duża część informacji będzie pokrywać się z tym co na blogu Azjatycki Cukier. Swego czasu miałam szał na masowanie i jogę twarzy i wciąż nie mogę się zebrać żeby do tego wrócić. Z kolei ostatnio miałam okazję dowiedzieć się trochę o pielęgnacyjnych rytuałach młodych Chinek i właśnie, te maseczki to ponoć naprawdę dobra sprawa. Tylko nie wiem czy u nas można kupić fajne odpowiedniki tych wschodnich, "moje" Chinki zamawiają je dla siebie przez internet i sprowadzają do Polski z Japonii. Ciekawi mnie legendarność tych wszystkich wschodnich kosmetyków, czy rzeczywiście są tak dobre..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z chęcią wypróbowałabym wschodnie kosmetyki, może zdziałały by cuda?;)

      Usuń
  6. Te niebieskie abne..gatki to istny cud!! I fajnie, ot tak, ułożył się koszulowy dekolt :)

    Jak tylko mój portfel pozbiera się do kupy po nalocie na sklep obuwniczy (trzy pary...sic!),
    to wybiorę się na obchód po sh.
    Zapoluję na spodnie - chinosy, w których b.dobrze się czuję. Dodają mi bioderek, bo mam chłopacką sylwetkę ;)

    Zdjęcie niebieskich jajeczek skradło serce me, czujne i fajne oko mają Twoje Chłopaki :D
    Ja z perspektywy biurka w przydomowym biurze widzę rodzinkę trznadli (małe żółte ślicznoty), które upatrzyły sobie wnękę między rozłożystymi gałęziami ogromnego orzecha. Czekam na młode :)
    Udanej majówki!
    Serwus.
    aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz słabość do butów?:)
      Też mam chłopacką sylwetkę (nie patrząc na biust), ale mi chinosy "robią" brzuszek.
      Młode się już pewnie pojawiły, jak u mnie - co chwilę widzę kosy z dżdżownicami w dziubku:)

      Usuń
  7. Ale to spodnie cudne! Bardzo mi się podoba Twój styl :) prosty, ale z takim charakterem!

    co do sekretów urody Koreanek - niedawno skończyłam czytać i też mam ochotę na zmiany :) ja co prawda kosmetyków kolorowych praktycznie nie używam, poza tuszem i szminką do ust, ale część nawilżania i oczyszczania na pewno muszę usystematyzować :) szykuję nawet recenzję tej książki na bloga!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekam na recenzję książki, jest naprawdę dobra. Rozdział o opalaniu zmienił moje życie;))

      Usuń
  8. bardzo lubię tego bloga.odkryłam go niedawno,wiec nadrabiam zaległości czytając wstecz :))
    zaryzykuję i chciałabym się podzielić moimi obserwacjami jeśli chodzi o naszą rodzimą Mode Ulicy.
    Na szaleństwo w ubiorze i odważne połączenia NAJCZĘŚCIEJ pozwalają sobie dwie grupy wiekowe: kobiety bardzo młode(studentki,niezamężne,niedzieciate) i kobiety tuż przed lub już po 40tce.50+ TO JUŻ JEST PRAWDZIWE SZALEŃSTWO!pomiędzy są raczej bezpieczne rozwiązania,brak-czasu,"na wygodnie","szary minimalizm" lub to co dyktuje nam dana marka,bez skoków w bok.Sama jestem w środkowej grupie i przyznaje się do tego z lekkim wstydem,bo zasłaniam się brakiem czasu,bo dzieci,bo brak odwagi... a marzą mi się takie ulice http://www.fashioni.st/ :)) Pozdrawiam bardzo serdecznie :) zarówno spodnie jak i koszula są świetne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi to czytać:)
      Zastanawiające jest to co napisałaś tych grupach wiekowych. Wydaje mi się, że społeczeństwo toleruje młode, szalone nastolatki czy studentki, jak i wesołe, zwariowane "babcie". Bo w ich wypadku jest to urocze. Bardziej surowo ocenia się kobiety dojrzałe: mniej im wypada (bo albo robią z siebie nastolatkę, albo babkę), jak przywiązują za dużą wagę do ubioru, to pewnie zaniedbują dzieci itd. Z drugiej strony, wiem to z własnego doświadczenia, okres miedzy 30 a 40-stym rokiem życia jest bardzo intensywny: pojawiają się dzieci, rodzice chorują, dziadkowie umierają, musisz podjąć szereg ważnych decyzji. W tym wszystkim ciągle określasz siebie na nowo, jeśli masz do tego głowę. Jeszcze przejmujesz się opinią innych, więc lepiej wyglądać "ładnie".
      Dopiero od niedawna znajduję w sobie odwagę i spokój.
      Stronka fashioni super!
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  9. dodała mi Pani otuchy :)
    Pamiętam metamorfozę mojej Mamy,kiedy skończyła 40lat.Ja zaczynałam studia artystyczne. Obserwowałam ją,nic nie komentując, jak z szarej myszki przeistacza się w motyla.Zaczęła obierać się odważniej, kolorowo,kobieco i co najważniejsze ŚWIETNIE SIĘ W TYM CZUŁA! do dzisiaj nie odpuszcza :) Janie będę czekać do 40tki :) I nie przejmuję się już,kiedy moje rówieśniczki odciągają swoje dzieci od moich na placu zabaw...;P uspokajam,nie wyglądam jak wariatka :P Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Chcesz coś napisać? Śmiało! Najwyżej odgryzę rękę jeśli nie będzie mi się podobać ;D