Zamszowa jesień






   Czy zdarza się Wam czasami, że idziecie do sklepu z myślą by kupić konkretną rzecz, a wracacie z czymś innym? Wiem, wiem, to ponoć jeden z grzechów zakupoholików;). Jednakże, czuję się usprawiedliwiona.
Szukam bowiem od pewnego czasu szarych, dżinsowych boyfriendów - w lumpeksie rzecz jasna.
Nie znalazłam jeszcze takich, które by mnie zadowalały, ale za to natrafiłam na zamszowy płaszcz H&M (niecałe 14 zł). Przymierzyłam, a w wyobraźni przebiegł mi marsz wszystkich możliwych zestawień z tym skarbem. A ponieważ  marsz był długi, stwierdziłam, iż to cudo na pewno nie zakurzy się na wieszaku ;). Jeśli chodzi o kolorystykę to zainspirowałam się ostatnim wpisem Classic Valerii. Bardzo spodobał mi się oliwkowy total look, a ponieważ mój płaszcz jest w kolorze czerni złamanej zielenią stwierdziłam, iż oliwkowa koszula będzie świetnie pasować. Do tego czarne rurki i żółta torba (sh).




  Śledząc Pinteresta natknęłam się na Mirę Dumę i Alexę Chung w zamszowych płaszczach. Ale wiadomo, to ikony mody i im wszystko wychodzi znakomicie i w punkt.
Znalazłam też inne propozycje, z czym można łączyć zamszowy płaszcz. "Ptaszkiem" zaznaczyłam te które mi się najbardziej spodobały. A Wam, które przypadły do gustu?
Moda lat 90 - tych powraca, pamiętam, że nosiłam zamszowy, krótszy płaszcz (marynarkę?), w kolorze ciemnego brązu do szarych, szmacianych spodni i zamszaków. Zresztą, któż w tamtych czasach w Plastyku nie miał zamszowego płaszczyka? Lumpex był pełen tego odzienia. Dziś rzadziej się natrafi na coś w dobrym stanie, a jeżeli już to wycenione na 50 zł.



 Nie tylko lumpexy są moją słabością, książki też, ale to jest oczywista oczywistość dla tych, co śledzą mojego bloga;).
Wiem, że już część z Was ma alergię na poradniki i wcale się nie dziwię. Wszędzie ich pełno, nawet Biedronkę zalały;). O byciu uważnym (idąc spójrz w niebo, zachwyć się listkiem itd.), o szczęściu, depresji, o dietach nie wspominając!
Istnieją jednak autorzy, do których mam pełne zaufanie np. Katarzyna Miller.
Tak samo jest z Dale' em Carnegie.
Na moim starym, wróblowym blogu pisałam o jego książce "Jak przestać się martwić i zacząć żyć".
Zdziwilibyście się jak wielu ludzi nałogowo się martwi. Kiedyś kompetentna osoba powiedziała mi, że moim nałogiem jest martwienie się i poleciła mi tę książkę. Dzięki niej zmieniłam nastawienie do wielu rzeczy, nie tracę już energii na "piłowaniu wiórów" tj. w kółko przeżywanie tego co się zdarzyło.

  Ostatnio natrafiłam na "Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi" tego autora i chociaż odczuwam przesyt poradnikami (słowo, ten będzie ostatnim w tym roku!) kupiłam (4 zł).
Tytuł pachnie lizusostwem, albo manipulacją, jednak znając wcześniejszą książkę autora, postanowiłam olać pierwsze wrażenie.
Dale Carnegie żył na przełomie XIX i XX w., dlatego czasami czuć archaiczność jego myśli. Większość z nich jest jednak ponadczasowa.
Żyję już trochę na tym świecie i wiem jak ważne są relacje z ludźmi. A to, że czujemy się samotni to najczęściej nasza wina, a nie otoczenia.
Niestety w domu nikt mnie nie nauczył jak ważne jest być miłym i życzliwym (postrzegano to jako słabość), wszystko było powierzchowne i podszyte hipokryzją.
Dlatego przez całe życie uczę się być miłym człowiekiem bez roszczeniowej postawy i pierwsza wychodzę z inicjatywą. Nie jest lekko, bo postępuję jak ślimak: to wychodzę, to zaraz się chowam;).
 Tę książkę traktuję więc jak pomoc pewnego rodzaju. Stosuję też złotą zasadę podchodzenia do poradników - nie przejmować się nimi w 100%.

Przeczytamy tutaj, że krytykując kogoś zrobimy sobie wroga.
" W kontaktach z ludźmi musimy pamiętać, że nie są to istoty kierujące się logiką. Mamy do czynienia z istotami powodowanymi emocjami, pełnymi uprzedzeń i dumy wynikającymi z próżności."
Lepiej dawać bodźce do pracy chwaląc, a niechętnie szukać winnych. Przydatne też w wychowaniu dzieci;).
Znajdziemy też rozdział "Jak zrobić dobre wrażenie" - jeśli chodzi o ubiór to pełno takich w internecie, ale Dalowi chodzi o coś innego:
" (...) to co nosimy na twarzy, jest o wiele ważniejsze od ubrań, które nosimy na grzbiecie."

Szczerze polecam tego autora.

Nadchodząca jesień to dobry czas dla kina, bo lato to była totalna posucha w dziedzinie filmów (przynajmniej w moim rejonie).
Tydzień temu z rodziną wybrałam się na "Sekretne życie zwierzaków" i brzuch mnie bolał ze śmiechu. Do dziś rzucamy tekstem "Lubię nieostre kształty";)
W ten piątek wybraliśmy się na "Sługi boże".
Skusili mnie aktorzy: Julia Kijowska (wcześniej przeczytałam wywiad w "Bazaar" jak przygotowała się do tej roli) i dawno nie widziana na dużym ekranie Małgorzata Foremniak.
A stało się tak, że to Bartłomiej Topa jako komisarz Warski zrobił na mnie ogromne wrażenie - nie tylko grą aktorską;).
Lubię kryminały, a ten faktycznie trzymał w napięciu (a już myślałam, że będzie to kolejny Dan Brown).
Więcej nie zdradzę, gdyż nie chcę spoilerować; może tyle, że akcja toczy się w znajomym Wrocławiu;).

Teraz czekam tylko, na "Ostatnią rodzinę"...oglądam filmiki na YT (a później nie mogę spać), zamówiłam książkę...

Ściskam serdecznie!:)

Komentarze

  1. Oj Magdo, Magdo - kobieto - bombonierko :D ( poleciałam z Forrestem :) ) !!
    Uwielbiam Twoje posty.
    Toruński - rozłożył mnie na łopatki, bowiem Toruń to moje studenckie miasto...
    Gdybym miała wehikuł czasu, zaprosiłabym Cię na toruński clubbing w najlepszym wydaniu.
    Żadne tam szpileczki, 'drynki' z parasolką, dekolty i umcy umcy ;)
    Moje taneczne maratony kończyłam, wraz z ekipą, nad ranem w Miles'ie, gdzie jazz sączył się do ostatniego klienta i koił zmęczone, acz nadal niewyżyte, organizmy.
    Stare dzieje.
    Miałam coś skrobnąć pod wpisem właściwym, ale najwidoczniej tak bardzo wysunął on szufladę ze wspomnieniami, że... zapomniałam :)
    Cieszę się, że Toruń Cię oczarował. Niech te czary idą w świat, bo to szczególne miasto.

    Ja również rezerwuję sobie dużo czasu na kino.
    Październik to dla mnie miesiąc-widmo. Co roku pod koniec październików, dociera do mnie że te 30 dni minęły niezauważenie. W tym roku=październik+kino co tydzień.
    Nawet o 'Pitbula' zahaczę. Dla Asi Kulig.
    Polecam: https://www.youtube.com/watch?v=2P7ZQ-0Dc6Y
    i znikam :) Dobrego tygodnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to bym nawet z Tobą teraz zaliczyła toruński clubbing. A co po 40-stce nie wypada? Phi;)
      Miasto jedyne w swoim rodzaju: ludzie, atmosfera, jedzenie, mury i zabytki - wszystko! Zakochałam się i tęsknię...
      Szykuję się jeszcze na "Jestem mordercą", ale nie wiem czy udźwignę emocjonalnie.

      Dzięki za komcia i też życzę świetnego tygodnia!:)

      Usuń
  2. Płaszczyk zacny :-) ja przeprosiłam sie z moim zamszowych nabytym 10 (już ?!) lat temu. Poradnik wydaje sie być rozsądny, ale chyba nie byłabym w stanie przez niego przebrnąć ze względu na słownictwo autora. Też staram się być miła dla ludzi, lecz czasem wyjście z inicjatywą jest dla mnie za trudne (historia sprzed 2 dni - przed aerobikiem w szatni do nikogo się nie odzywam, babki znają sie po 2-3 i w takich grupach miedzy sobą gadają). Jedyne słowa jakie wypowiadam to "dzień dobry" i "do widzenia". Na zwierzakach tez byliśmy, a sługami mnie zainteresowalas. Pa!

    OdpowiedzUsuń
  3. 10 lat dla ciucha to wiek emerytalny;)
    O ,Sługach...' pamiętam z recenzji: "Ten film wstydu miastu Wrocław nie przyniósł".
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Taka książka chyba by mi się przydała, przyznam, że czasami bardzo ciężko jest wyjść z inicjatywą. A gdyby niektóre z tych poradników tak wpisać w poczet lektur obowiązkowych w szkole? Ciekawe, czy coś by się zmieniło :)
    Jeśli o mnie chodzi to o wiele częściej wracam z czymś innym niż zaplanowałam, niż zaplanowanym (jeśli chodzi oczywiście o ubrania i dodatki). No chyba, że daną rzecz upatrzyłam sobie już wcześniej w internecie i wiem, że coś takiego na mnie w danym sklepie "czeka".
    Z pokazanych zestawień najbardziej podoba mi się to pierwsze. Uważam, że kolory poszczególnych ubrań bardzo fajnie się zgrały. Twój zestaw też bardzo mi się podoba, taki płaszcz to prawdziwy skarb! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To by był dobry pomysł z taką lekturą np. w gimnazjum, którego już niedługo nie będzie;).
      No tak, w zakupach najważniejsza jest tzw. pierwsza potrzeba i coś czego nie zaplanowałam ;D
      Buziaki:*

      Usuń
  5. Ładny ten Twój zamszowy płaszczyk. I całe wydanie w kolorach zgaszonej listnej zieleni. Akurat na czas obecny (chyba, że u Was tam już pięknie złoto-czerwono;). Z inspiracji to pierwszy ptaszek i blodynka obok ptaszka ostatniego;]
    Ha, ja dla Wrocławia i okolic w tle oglądam "Komisję morderstw" choć fabularnie nie są to według mnie najwyższe loty. Ale za to zdjęcia ładne, no i można się przyglądać swojemu miastu z lotu ptaka;] Na "Ostatnią rodzinę" też się wybieram! Ciekawi mnie konfrontacja filmu z książką, którą czytałam dwa razy (świetna!).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie za oknem zgniłobrązowożółto.
      Dzięki za "Komisję morderstw" - brzmi smakowicie.
      Książkę czytam, czasami mam wrażenie, że zwariuję od nadmiaru emocji. Genialna!

      Usuń
  6. Wytłumaczyć sobie nie umiem, czemuż od zamszu stronię i nijak się do niego przekonać nie mogę, ale może to dlatego, że jeszcze nie spotkałam swojego zamszowego cud-ciucha, za to Tobie z zamszem bardzo do twarzy:) Cieszę się, że czytasz "Beksińskich" - mnie ta książka zmiotła z powierzchni bezpiecznego czucia. Zresztą pozostałe książki Grzebałkowskiej: "Ksiądz Paradoks. Biografia Jana Twardowskiego" i "1945. Wojna i pokój" robią z człowiekiem niemalże to samo, więc gorąco polecam. Ja na "Wołyń" się wybrałam i gdybym miała ponownie zdecydować czy pójść to: nie - bo drastyczne sceny wgniatają w fotel, tak - bo Smarzowski dokonał rzeczy niemożliwej - przeszedł po rozpalonych węglach i nie spłonął, tak - bo Arkadiusz Jakubik, tak - bo Michalina Łabacz, tak - bo zdjęcia Piotra Sobocińskiego Jra. Na warsztaty pisarskie z Ingą Iwasiów i Michałem Olszewskim jadę w przyszłym tygodniu, więc nadrabiam lektury w ichnim pisarstwie i powiem Ci, że im więcej stronię od internetów, tym fajniej zaczyna mi się jawić poczucie sprawczości w tym, co potocznie zwie się rzeczywistością. Ale dobrego serialu nie odpuszczę, a takim jest "Belfer" - kapitalny, no i Maciek Stuhr jako polonista, ojezu:)
    To, co napisałaś o relacjach jest dla mnie bardzo na czasie, ale chyba w drugą stronę, bo jak się w końcu człowiek odważy nie być wciąż miły i uprzejmy, bo całe życie taki był i zrobi porządek ze znajomościami, które mu nie służyły, a pożerały energię i wciąż przyprawiały o irytację w ciszy czterech ścian, to ten pozyskany nadmiar tlenu jest jak wiosna w mózgu:) W swoim życiu przeczytałam tylko jeden poradnik: "Bycie miłym to przekleństwo" i chyba to,co napisałam powyżej jest pokłosiem tej lektury. Oczywiście nie trzeba od razu być kaktusem dla wszystkich, ale warto zrobić przesiew, bo czasem nawet nie zdajemy sobie sprawy, ile ludzi kradnie za darmochę nasz życiowy prąd. Ściskamy z Pumisiem październikowo:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Natalio, "Beksińscy" - cud literatura, ale irytuje mnie Tomek - rodzice się z nim mieli. "1945. Wojna i pokój" czytałam i cieszyłam się, że moi dziadkowie zdążyli przed śmiercią opowiedzieć mi o wojnie (obóz pracy w Niemczech), a babcia męża o ucieczce z Ukrainy, gdzie działy się okropne rzeczy. Sama mieszkam na ziemi, która kiedyś była niemiecka...
      Smarzowskiego odpuszczam sobie w ogóle - limit na oglądanie okrucieństwa już mi się wyczerpał.
      Co do relacji to człowiek musi się czasami zbuntować, unikać emocjonalnych wampirów itd.
      Dla higieny psychicznej:).
      Czekam na natchnione posty po owych warsztatach, może relację?
      Tulimy z Boniem, Migotką i nową kotką Marianem bez "n":))

      Usuń

Prześlij komentarz

Chcesz coś napisać? Śmiało! Najwyżej odgryzę rękę jeśli nie będzie mi się podobać ;D