Uśmiechnij się, jutro będzie lepiej *






   Mroczno na zdjęciach, nie jest to tylko "wina" grudniowej aury, to właściwość Dolnego Śląska.
Lubię mrok, najlepiej naprzemiennie ze światłem, bo zbyt długotrwały spycha w dół.
Staram się zatem ową jasność zastąpić lekturami o mocy wprowadzającej w dobry nastrój.
  Zawsze, ale to zawsze będzie literatura młodzieżowa.
Z młodzieżą uwielbiam rozmawiać, mam w domu jednego i 2/3 nastalotka (młodszy syn ma 10 lat).
Wiele się od nich uczę, zadziwiają mnie swoją błyskotliwością i myśleniem.
Ostatnio na granicy załamania nerwowego mówię do syna: "Ja już nie mogę, brak mi cierpliwości, co robię nie tak?" Dziecko: "Bo Królowa za bardzo by chciała żebyśmy byli idealni."

 Tym wstępem chciałam Was zachęcić do sięgnięcia po książki dla młodzieży jeśli jakimś cudem tego nie zrobiliście. Mi one zawsze poprawiają humor, co nie znaczy, że są infantylne, powierzchowne i nie ma w nich przemyconych życiowych tematów.

 O pisarce Agnieszce Tyszce pisałam nie raz, dziś polecam lekturę pt. "Z lajkomierza Fryderyki". Fajny tytuł, prawda? Fryderykę wywiało na odludzie aka wieś, gdyż jej tato wraz z macochą kupili pałac w ruinie i się do niego wprowadzili. Na początku jej jedyne zmartwienie dotyczyło tego jak to ona zaprezentuje nowe stylizacje na blogu (chyba jest szafiarką;)), wszak jej koleżanki wstawiają posty z Hiszpanii albo jeszcze bardziej egzotycznych krajów, a ona?

  Cóż, na szczęście treść nie kręci się tylko w okół tego tematu; porusza bardziej istotne kwestie jak: uprzedzenia, strach, dobroć, tożsamość.
Akcja toczy się w moich stronach, a nawet jest co nieco o zamku w Kamieńcu Ząbkowickim, który teraz jest pięknie odnowiony, a pamiętam jeszcze jego ruiny.
Jedną z bohaterek jest Urlike, która kiedyś mieszkała w tych stronach. Też często zastanawiam się, kto dawniej mieszkał w mojej okolicy i domu, przecież to byli Niemcy. Czy tęsknią jeszcze za tym miejscem, jeśli żyją? Ja bym tęskniła, bo pokochałam je od razu.


  To doprawdy zastanawiające, iż te a nie inne książki trafiają idealnie w czas. Czytamy to co akurat potrzebujemy przeczytać. Poruszają kwestie, które nas akurat "gryzą".

 Tak było u mnie z tą książką, gdyż przed Świętami powinno się nie tylko myśleć o najbliższych z rodziny, ale i o tych co żyją najbliżej nas, o miejscu, w którym żyjemy, jakie to ma znaczenie...
Zostawiam Was z tą refleksją a może i zachętą sięgnięcia po "Lajkomierz...";)).

 Teraz coś o ciuchach. Muszę się przyznać, że rzadko nakładałam tego pancieraka na siebie, odnoszę wrażenie, iż w panterce wyglądam jak wystrojona. Bałam się też kiczu, no bo panterka i blond włosy, do tego kręcone, brakuje jeszcze niebieskiego cienia na powiece;).
  Aż któregoś dnia o ósmej rano, przed marketem wysiadła z auta elegancka pani w futerku w pancierkę, ołówkowej spódnicy, cienkich rajstopach, kozakach i krótkich blond włosach.
O ósmej rano! Była perfekcyjna! Spodobała mi się, choć do niedawna w mojej głowie gościł stereotyp, że wystroić się tak rano to głupio.
A w sumie dlaczego?

  Postanowiłam częściej wrzucać na grzbiet moje futerko i nie czuć się... dziwnie?;) Dziś w towarzystwie energetycznego swetra z H&M (kolor-to taki mocny pomarańcz, ciuch ma ciekawą formę, zwłaszcza rękawy, czego niestety tutaj nie widać), dżinów z Zary (miesiąc szukałam podobnych w sh, ale nie znalazłam tak idealnie przylegających i nie za ciasnych w pasie;), szala w paski, który jest własnością męża, ale mi się też podoba, bo długi i można się nim owinąć wielokrotnie;).

  Miłego weekendu, niech Wam też wpadnie w ucho piosenka Stanisławy Celińskiej (u mnie w domu wszyscy chodzą i to śpiewają;))



Komentarze