Zielona kołderka;)
Grudzień, to taki dziwny miesiąc – z jednej
strony krótki dzień, ciemność, mrok, przeziębienia; a z drugiej przytulne
swetry, gorące herbaty z imbirem, spowolnienie, pościel flanelowa i… śnienie.
Dwa ostatnie
miesiące w roku są najlepszymi do zawinięcia się w kołdrę jak naleśnik,
pozwolenia sobie na odpłynięcie w inną krainę, ale ściśle powiązaną z naszym
„ja”.
Kupując dwie książki Nataszy Sochy (doprawdy
– uwielbiam ją!) kierowałam się tym, że mają poprawić mi humor, pomóc
zdystansować się do „strasznego świata” przedstawianego przez „Wiadomości”,
„Fakty” itd.
Popatrzyłam na notkę z tyłu obwoluty jednej z książek ("Dwanaście niedokończonych snów") i…”Bingo! To jest
to czego potrzebujesz Magda.”
Piję kawę,
patrzę w oczy ludziom, ale nadal żyję w gorsecie własnych ograniczeń (aktualnie
za pomocą „dobrej wróżki” staram się go rozsupłać), nie kupowałam kolorowych
ubrań (ostatnio to się zmienia), bo myślałam, ze jestem światu winna minimalizm
(a czarne do wszystkiego pasuje), bałam się być widoczna.
Momo, główna bohaterka wszystkie ciuchy ma
czarne, a życie poukładane jak w pudełkach z poszczególnymi oznaczeniami:
kuchnia, praca itp.
Bezpieczeństwo
i kontrola górą.
I nagle
pojawiają się sny, sny pachnące, niepokojące, zagadki.
Zagadki w
tej książce są jak ładnie zapakowane prezenty, które cieszą. Przy rozpakowywaniu
ich nabrałam ochotę, aby też zrobić coś inaczej niż dotychczas.
Udekorowałam
dom na święta, by dłużej cieszyć się ich atmosferą. Wcześniej nie dawałam sobie
do tego prawa w myśl zasady, że choinkę ubieramy po Adwencie i cmokania z przyzwyczajenia w
stronę konsumpcjonizmu świątecznego, który po Wszystkich Świętych wkracza na
wystawy sklepowe.
Aaaa, mam to
gdzieś – pomyślałam. Po czym na starociach wygrzebałam bombki z gwiazdką,
ozdoby i miskę na adwentowy stroik, światełka i poduchy z choinką.
Do tego
wszystkiego napadał śnieg i jest pięknie!
Momo, na swojej drodze spotyka tajemniczą
Milę (poznajemy ją w „Biurze przesyłek niedoręczonych”), która pomaga jej
wyjaśnić sny.
Mi też
zdarzają się powtarzające sny, ale z reguły odganiałam je jak natrętne muchy.
Teraz, gdy na drodze stanęła „moja Mila”
zaczęłam się im przyglądać.
Od paru lat miałam podobny sen, koszmar:
jakoś życie tak mi się ułożyło, że musiałam wrócić do domu rodzinnego i
zamieszkać z mamą, taki powrót do nastoletniego życia tylko w ciele dorosłej
kobiety. Nie było to fajne, więc budziłam się z ulgą w swoim łóżku.
Zapytałam
niedawno moją Milę, co to może znaczyć. Odpowiedziała: „To lęk przed
zależnością i utratą kontroli.”
Mam jeszcze
inne ciekawe sny, ale już dosyć uzewnętrzniania się;).
A Wy, czy
lubicie śnić?
Dziś w
nawiązaniu do tematu; kołderkowo, puchowo i ciepło.
Zakup kurtki
to dla mnie inwestycja na lata (mam jedną granatową sprzed 2 lat) i nieźle się
nagimnastykowałam, by znaleźć tą ”idealną”, nie - granatową, nie - parkę, z opcją prania w pralce.
Najpierw
myślałam, że będzie to czarna;), długa kołdra – do wszystkiego pasuje, nie
widać zabrudzeń. Mierzyłam ciekawe fasony w RE, ale wyglądałam w nich jak trup
– chodzi głównie o cerę i doprawdy nie wiem w czym problem, bo w czarnych
płaszczach wełnianych czuję się świetnie lecz w ortalionach?
Po zzuciu
czarnej płachty w przymierzalni nałożyłam swój fioletowy płaszcz i od razu nabrałam blasku. Chyba
warto bacznie się sobie przyglądać w lustrze i wyciągać wnioski;).
W internecie znalazłam dwa całkiem, całkiem
modele kurtek. O radę poprosiłam koleżankę Grumpy – dobrze doradziła! Wybrałam
zieloną i dłuższą.
Trafiłam z
rozmiarem (M), tzn. chciałam mieć luz dla dużych swetrów i nie wyglądać jak
ściśnięta siatką wędliniarską;).
Wyjątkowo nic nie pochodzi sh; kurtka - Zalando, kolorowy szalik - Zara, spodnie H&M, buty - adidas.
Piąteczek, piątunio - miłego weekendu :))
Komentarze
Prześlij komentarz
Chcesz coś napisać? Śmiało! Najwyżej odgryzę rękę jeśli nie będzie mi się podobać ;D